W sobotę MKS Mieszko Gniezno przegrał z GI Malepszy Futsal Leszno 2:3. Spotkanie obfitowało w niemałe emocje. Niestety, nie brakowało też pozasportowych zachowań. Na nieco ponad pięć minut przed zakończeniem rywalizacji doszło do ostrej wymiany zdań i przepychanek z udziałem zawodników obu ekip. Podczas tej sytuacji uderzony został Leszek Krajewski, kierownik gnieźnieńskiego zespołu.
Po meczu porozmawialiśmy z przedstawicielem MKS-u Mieszko Gniezno. Zachęcamy do lektury krótkiego wywiadu!
Mateusz Domański, SportoweGniezno.pl: Mecz pełen dramaturgii, pełen emocji, ale niestety, bez happy endu dla Was…
Leszek Krajewski, kierownik MKS-u Mieszko Gniezno (futsal): Już kiedyś powiedziałem, że musimy zwrócić bardzo dużą uwagę na pracę sędziów. Arbitrzy nie pomagają nam, wprowadzając nerwową atmosferę. Cieszę się, że w sobotę na parkiet nie wbiegli kibice. Z tego co widziałem, to chcieli wyskoczyć. Mnie jeden z zawodników bardzo mocno uderzył. Nie wiem, dlaczego. Przegraliśmy. Trochę zabrakło Mariusza Sawickiego. Graliśmy dobrze, ale zabrakło odrobiny szczęścia. Myślę, że poza tym było w porządku. Będziemy wygrywać w kolejnych spotkaniach!
Który z zawodników GI Malepszy Futsal Leszno pana uderzył? Szczerze mówiąc, to nie widziałem tego dokładnie.
– Nie pamiętam, który to zawodnik, bo przecież wszyscy grają w równych strojach. Był to jeden z reprezentantów drużyny z Leszna. To nie stało się w ferworze walki, chodziło o nerwy. Podszedłem do swojego zawodnika, który był faulowany, a gracz leszczynian mnie uderzył. Takie coś sędziowie powinni karać. Tymczasem arbitrzy karzą tych zawodników, których nie powinni… Jeden z graczy naszej drużyny w ogóle nie brał udziału w akcji, a dostał kartkę.
Właśnie, przypomnijmy – kto powinien być wówczas ukarany?
– Nie pamiętam tego dokładnie, bo tyle było tych sytuacji. Sędziowie się gubią. Jeszcze raz powtarzam: sędziowie się gubią. Powinno być to nagrywane i powinno się to spotkać z reakcją włodarzy Polskiego Związku Piłki Nożnej. To się powtarza. Arbitrzy sędziują źle nie tylko w jedną, ale i w drugą stronę.
Zauważył pan, że zabrakło Mariusza Sawickiego. Dlaczego?
– Mariusz Sawicki zachorował. Był wykończony i nie mógł przyjechać na mecz.
W jakich nastrojach będziecie podchodzić do kolejnych meczów I ligi futsalu?
– Będziemy tak do nich podchodzić, by zwyciężać. Tak jak mówię, w sobotę zabrakło odrobiny szczęścia. Wygrywaliśmy ten mecz 2:1, ale później było 2:3. Na pewno będziemy wygrywać. Musimy komuś urwać punkty. Utrzymamy się w tej pierwszej lidze!
Na koniec nawiążę do miłego akcentu sprzed spotkania, kiedy to wręczył pan podziękowania Renardowi Nawrockiemu. W jakim zakresie pomógł on waszej drużynie?
– Chłopak przyjeżdżał do nas na spotkania – grał i nam pomagał. Jego firma wspomagała finansowo naszą drużynę. Torby, getry, skarpety, koszulki – zawsze coś dostawaliśmy od tego pana. Na parkiecie też pokazał, że jeszcze mógłby pograć w pierwszej lidze.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
Horror bez happy endu. Derby Wielkopolski dla leszczynian!
Trener Futsalu Leszno: „Mieliśmy więcej klarownych sytuacji”
0 komentarzy