Nie mamy ciągle tych informacji, na które tak bardzo czekają tysiące kibiców czarnego sportu. Stan Mateusza Jabłońskiego ciągle jest ciężki i zagrażający życiu.
Wiemy jak wiele osób czeka na jakiekolwiek sygnały z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego dla Dzieci i Dorosłych w Toruniu, gdzie od wczoraj o życie walczy Mateusz Jabłoński. 15-latek doznał m.in wewnętrznych obrażeń głowy i w tej chwili cały sztab lekarzy walczy, o ustabilizowanie stanu gnieźnianina, aby nie mówić już o „bezpośrednim zagrożeniu życia”. W gąszczu informacji, które non stop dostajemy, nie ma sensu w tej chwili pisać o szczegółach, o tym co może być prawdą, a co nadinterpretacją, więc musimy dać sobie wszyscy czas na oficjalne wiadomości ze szpitala.
Wiadomo już natomiast jak dokładnie doszło do fatalnego zdarzenia. Młody zawodnik Startu wystartował do biegu z Afeltem i Łobodzińskim i na drugim łuku pierwszego okrążenia popełnił drobny błąd. Błąd, który tak wiele go kosztował. – To były dosłownie milimetry – relacjonuje nam dziś trener Apatora, Tomasz Bajerski. – Jabłoński myślał, że ominie tylne koło Łobodzińskiego i dosłownie je musnął. Na tyle delikatnie, że Łobodziński jak nam mówił, nawet nie poczuł uderzenia. To wystarczyło, aby stracił kontrole nad motocyklem i na pełnej szybkości pojechał w kierunku dmuchanej bandy. Uderzenie było potworne. Szkoda, że nie wypuścił od razu z rąk kierownicy, bo z pewnością nie doszłoby do tak ciężkich obrażeń – kończy Bajerski.
0 komentarzy