Patryk Dudek ma prawo czuć niedosyt po finale turnieju o Koronę B.Chrobrego. Zawodnik Falubazu był jedną nogą na tronie i z niego… zleciał w powtórce. Miał lekki żal do siebie.
Kiedy już wydawało się, że Korona leży na jego głowie, a płaszcz ma zawieszony na barkach, sport znów okazał się przewrotny. Patryk Dudek z wielką swobodą frunął po zwycięstwo we wczorajszym turnieju, jednak wystarczył upadek Oskara Fajfera, by sytuacja diametralnie zmieniła się w powtórce. Paweł Przedpełski zagrał va-banq i zwyciężył w 12. edycji zmagań przy Wrzesińskiej. – W powtórce Paweł zaryzykował i to się mu opłaciło – mówi Dudek w rozmowie z naszym portalem. – Już po starcie kątem oka zauważyłem, że wystrzelił ze startu i był dużo szybszy. Mogłem wprawdzie zaryzykować i pojechać szerzej, ale czułem, że ktoś mi z kolei ucieknie przy kredzie. Wolałem zostać przy krawężniku, a później już uciekał mi tak, że nie byłem w stanie go dogonić.
Dudek nieco żałował, że i on nieco nie zaryzykował, wiedząc, że rywale pewnie to zrobią. Był jednak przekonany, że to co już „znalazł”, wystarczy na powtórzony finał. – Ja także byłem świetnie spasowany, bo po 20. biegu wiedziałem, że jest bardzo dobrze. I może mam nawet do siebie trochę żal, że w tej powtórce nieco nie zaryzykowaliśmy. Ale trudno, jestem drugi i też jest fajnie. Byłem tutaj ostatnio na półfinale IMP i zupełnie inaczej mi się jeździło. Inny tor, inne opony (zawodnicy otrzymali opony nowego producenta Deli Tyre – dop.aut.) i motocykl zupełnie inaczej się zachowywał. Wszystko było tutaj dziś nieskoordynowane, takie dzikie nawet bym powiedział – kończy „Duzers”
0 komentarzy