Przed nami kolejny mecz ligowy przy Wrzesińskiej i kolejne pytanie – jak bardzo zależy nam – wam, na gnieźnieńskim speedway’u? Czy ostatnie pozytywne sygnały z toru i klubu, przełożą się na frekwencję?
Z drugoligową reczywistością Start brutalnie zderzył się już na początku. Nie było wcale lekko, łatwo i przyjemnie, punkty nie leżały na torze, a nikt przed Startem się nie kłaniał. Smutkiem ostatnio wiało tez na trybunach. Choć założenia prezesa w postaci awansu były wyraźnie artykułowane, z realizacją planu było już dużo gorzej. Jeszcze niedawno Start był wielkim rozczarowaniem ligi, z drużyny która miała bić się z Rzeszowem o awans zeszło powietrze i niewiele brakowało, by być może pierwszy raz w historii, gnieźnianie zanurkowali na samo dno najniższej klasy rozgrywkowej. Tego scenariusza udało się uniknąć i na szczęście ostatnie tygodnie są już bardziej optymistyczne.
Start odniósł w końcu pierwsze wyjazdowe zwycięstwo, do składu wrócił Josh Pickering, zarząd spotkał się z kibicami i generalnie cała otoczka wokół klubu diametralnie się zmieniła. Po ogłoszonym wczoraj powrocie Kacpra Gomólskiego, Orły mają w końcu wszystkie „pazury”, którymi mogą straszyć rywali. Mówiąc o zderzeniu z 2 ligą, warto spojrzeć też na sytuację z pozycji trybun. Z ośrodka, który chwalił się jedną z najlepszych frekwencji na zapleczu Ekstraligi, Gniezno stało się średniakiem, choć tutaj problem jest bardziej złożony. Telewizja, brak spektakularnych wyników, mało atrakcyjne godziny rozgrywania spotkań – to wszystko okazuje się wystarczającym argumentem, by żużel obejrzeć z komórką w dłoni, lub przed telewizorem. Choć nie wszędzie tak jest. W takiej Pile, która wcale nie trzęsie ligą, trybuny jeszcze niedawno były szczelnie wypełnione. Czy zatem żużel w Gnieźnie się przejadł? Czy tysiące kibiców mogą już tylko ściągnąć mecze o konkretną stawkę?
Warto zadać sobie to pytanie, bo jest ono fundamentalne dla tego i każdego z przyszłych zarządów, jak i sponsorów klubu – czy warto inwestować w czarny sport? Chcemy igrzysk bez audytorium? Chcemy zawodników, którzy mają zapewnić nam owe igrzyska bez kibiców? To nie może się udać! Puste trybuny dobrze wyglądają tylko w rzymskim Koloseum, które jest zabytkiem, ale nie na „żywym obiekcie” przy W25. Start to nie Orzeł Łódź, któremu nie zagrozi póki co słaba frekwencja, bo jest kibicująca mu rodzina Skrzydlewskich. Start zawsze opierał swój budżet na meczowych wpływach i to raczej prędko się nie zmieni. Dziś Start nie ma zapasów gotówki na czarną godzinę, na gorszy dzień meczowy, czy nadspodziewane wysokie zwycięstwo, które trzeba uregulować. Start funkcjonuje z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, licząc, że oto w niedzielę będzie w końcu idealna żużlowa pogoda, nie za ciepło, nie za zimno, ominie nas telewizja (to akurat nastąpi) i żadne inne wydarzenie nie odciągnie uwagi sportowych kibiców.
Jeśli znów w niedzielę wybierzecie grilla ze znajomymi i relacją tekstową bo jest bezkosztowo, jeśli stwierdzicie, że to jeszcze nie ten moment, bo może play-offy będą ciekawsze, to wiedźcie, że właśnie dołożyliście swoją cegiełkę, do kolejnych problemów klubu. Bez możliwości publicznego wytykania klubowi, że nie uregulował ostatniej faktury z Pickeringiem, czy Gomólskim. Bez wytykania, że brakuje sponsorów na kevlarach. Sami w trudnym momencie możecie stać się tym brakującym sponsorem strategicznym, czy nawet tytularnym. Mecze z Łotyszami, czy Polonią pewnie nie przyciągną już tłumów, jutro jest na to szansa, bo wcześniej to udowadnialiście. A jeżeli namówicie na to samo choć jednego kompana, atmosfera na pewno będzie wyśmienita. Tego sobie i Wam życzymy!
Hubert Maciejewski
0 komentarzy