Ten kto obstawiłby u bukmachera taki trenerski duet Startu jeszcze kilka miesięcy temu, dziś byłby bez wątpienia majętną osobą. Adam Fajfer i Jurica Pavlic od przyszłego sezonu będą odpowiadać za szkolenie młodzieży w gnieźnieńskiej szkółce. Ruch wywołał spory entuzjazm wśród kibiców, bo obaj cieszą się wielkim szacunkiem czerwono-czarnych sympatyków. Jak sprawdzą się w zupełnie nowej dla siebie roli? O to i nie tylko zapytaliśmy Adama Fajfera.
Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl – Nie da się ukryć, że ta wiadomość zaskoczyła wiele osób i co ciekawe do ostatniego dnia była trzymana w ścisłej tajemnicy. Ciebie też zaskoczono tą propozycją?
Adam Fajfer/Start Gniezno – Od pewnego czasu rozmawialiśmy z Rafaelem na ten temat, bo trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że w tym roku nasi chłopcy nie mieli takiego prawdziwego trenera przy sobie. Mirek Jabłoński swoją rolę spełniał bardzo dobrze, ale nie czarujmy się, miał masę obowiązków, a przez to nie zawsze mógł towarzyszyć zawodnikom. Było przecież wiele turniejów młodzieżowych, gdzie często ktoś powinien być obok nich w parkingu i podpowiadać na bieżąco co robią źle, jak powinni się zachować. W pewnym momencie Rafael zaproponował mi i Jurze, aby kompleksowo zająć się naszymi juniorami. Mamy być obecni nie tylko na treningach, ale i właśnie na zawodach. Chcemy aby wszystko szło do przodu.
A nie szło? Nasza szkółka jest przecież w tej chwili modelowym przykładem w skali całego kraju. Tak przynajmniej się słyszy z wielu ośrodków.
Tak, to jest prawda, ale pamiętajmy, że młodym zawodnikom non stop trzeba pomagać. Mówić im co mają robić, bo jeśli zostawimy go samego, on będzie przyswajał sobie i utrwalał błędy. Mamy na bieżąco wyłapywać i korygować to wszystko.
Od pewnego czasu prowadzisz swój interes, czy wobec tego nie będzie to kolidować z pracą w klubie? Miałeś wątpliwości?
Nie. Ja lubię przede wszystkim wyzwania, a praca z młodymi ludźmi jest właśnie takim wyzwaniem. Na pewno wie czeka mnie ciężkie zadanie, żeby chłopacy jeździli coraz lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej.
A jest z kim pracować. Młodzieży chętnej do kręcenia kółek mamy wyjątkowo dużo
Jest sporo chłopaków, którzy mają już licencję, ale i Mirek zostawił nam kilku, którzy za chwilę do niej przystąpią. To cieszy, że jest z kim pracować.
W głowie masz już swoje autorskie pomysły? Kiedy ruszacie do boju?
Coś na pewno wymyślimy. A treningi zaczniemy wtedy, kiedy będą odpowiednie warunki, bo tor na początek sezonu jest dość trudny dla tak młodych zawodników. Wcześniej oczywiście zaczniemy przygotowania ogólnorozwojowe.
Jakie macie relacje z Jurą? Nie da się go chyba nie lubić, ale tutaj zostaniecie rzuceni na nowy poligon
Jura to jest fajny, normalny gość. Możesz z nim porozmawiać jak z kumplem, a my musimy tylko wszystko razem poukładać, żeby nasza relacja była z pożytkiem dla wszystkich. Jeżeli komuś coś nie będzie pasować, musimy o tym sobie mówić prosto w oczy, tylko wtedy to ma sens.
Jak będą wyglądać same treningi i wyjazdy na zawody w waszym wykonaniu? Będziecie się wymieniać, dzielić obowiązkami, czy działać w duecie?
Planujemy razem prowadzić wszystko. Tylko tak możemy mieć wspólne przemyślenia i uwagi. A jak wyjdzie w „praniu” to zobaczymy.
A jak byś ocenił potencjał naszej młodzieży?
Jest naprawdę duży. Oczywiście mamy takich, którzy juz dużo potrafią i tacy, którzy dopiero zaczynają. Na pewno takim najlepiej rokującym zawodnikiem jest na tym etapie Mateusz Jabłoński. Na temat syna Mirka mogę tylko powiedzieć jedno – to jest nasz brylant. To widać od razu. Widziałem sam, że jeśli Mirek mu coś tłumaczył na treningu, to on od razu wykonywał to. Widać, że potrafi słuchać, a to już jest dużo. Ma wielki potencjał i jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to będzie z niego kawał zawodnika. Mamy też Mikołaja Czaplę, syna Dawida Cieślewicza i kilku innych. Jest rywalizacji i to jest super. Każdy podpatruje każdego i jeśli będą się szanować, to będzie z tego ogromny pożytek.
A nie jest tak, że Mateuszowi robimy trochę krzywdę? Mówi się w ostatnich miesiącach o nim naprawdę dużo i tak się zastanawiam, czy tak młody zawodnik nie potrzebuje na tym etapie rozwoju więcej spokoju? Ja wiem, że trudno nie pisać i nie mówić, skoro wspaniale rozwija się na naszych oczach, ale czy nie widzisz jakiegoś zagrożenia, że może się nieco „zagotować”?
Myślę, że ma przy sobie takiego nauczyciela w postaci ojca, że chyba nie grozi mu takie „zagłaskanie”. W parkingu osobiście widziałem twarde zasady i mnie się to podoba.
Jest też inna postać o której mówi się na razie niewiele, a pewnie mało kto wie jakich rzeczy dokonał Oskar Hurysz. Chłopak chłonie speedway niczym gąbka.
Bez dwóch zdań. Oskar żużla nauczył się w 3 miesiące! A dlaczego? Bo właśnie obserwował Mateusza i powiedział coś takiego – „muszę mu dorównać”. Jest szalenie ambitny. Robi tak ogromne postępy, że za chwilę nie będzie ustępował umiejętnościami swojemu koledze. Widać niesamowitą wolę jazdy, rywalizacji, nawet po upadku nie robi z tego problemu. Jest twardy i tacy zawodnicy są stworzeni do tego sportu. Określił bym go, jako taką perełkę, która musi być dobrze oszlifowana.
Czyli możemy się pokusić, że takiej sytuacji w gnieźnieńskim żużlu młodzieżowym dawno nie było?
Oczywiście. Musimy tylko pilnować, żeby im się żadna krzywda nie stała i aby robili drobne kroczki, bez głupich kontuzji. Jeśli z tej drogi nie zboczymy, to znów powiemy – Gniezno wychowankami stoi.
Adam, powodzenia dla ciebie i Jury na tej nowej drodze życia.
Nie dziękuję!
0 komentarzy