Piłka nożna

Mieszko - Ostrovia 5-1
Mieszko - Ostrów 3-2
Mieszko - Śrem 1-3

Żużel

Start - Unia 48-42
Unia - Start 51-38
Start - Kolejarz 53-37

Koszykówka

TS Basket - Konin 92-80
MKK - Zgierz 87-71
Gdańsk - MKK 86-75

Piłka ręczna

Szczypiorniak - Wrocław 31-22
Środa WLkp. - Szczypiorniak 31-33
MKS - Piotrcovia  34- 28

Futsal

KS - Białystok 1-1
Gdańsk - KS 7-5
Dragon - KS 9-2

K.Jabłoński: „Za coś takiego musiałem opuścić Gniezno”

Po raz 15. zostały rozdane Orły Gnieźnieńskiego Sportu, a dopiero czwarty raz w historii wręczono Super Orła. Wyróżnienie przyznawane nie przez dziennikarzy, a prezydenta Tomasza Budasza, trafiło tym razem do Krzysztofa Jabłońskiego. Dziś wracamy raz jeszcze do tego wydarzenia, mając dla was wywiad z laureatem. Jeden wątek jest bardzo ciekawy!

Specjalne wyróżnienie przyznawane przez prezydenta Gniezna Tomasza Budasza trafiło tym razem do Krzysztofa Jabłońskiego. Wydaje się, że nie przez przypadek. Wychowanek Startu, medalista mistrzostw świata i Europy, sportową karierę zakończył przecież w ubiegłym sezonie. Czy dla niego samego nagroda jest sporym zaskoczeniem? Jak wspomina swoja karierę i jakie ma plany na przyszłość? O to wszystko zapytaliśmy byłego żużlowca.

Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl – Krzysztof, nasze gratulacje i sztampowe pytanie na początek w takich okolicznościach – byłeś zaskoczony, gdy dowiedziałeś się, że nagroda powędruje do Ciebie?

Krzysztof Jabłoński/laureat Super Orła – Dziękuję i nie będę ukrywał, że doszło do mnie wcześniej, iż to ja otrzymam tę nagrodę, ale i tak głos mi się załamał na scenie co było dla mnie zaskakujące. Byłem wzruszony i tego nie kryję. Czuję się ponadto bardzo zaszczycony i wyróżnienie jest na pewno bardzo miłe, bo wieńczy moją 25-letnią karierę i podróży przez zawodowy sport. 

Kończąc przygodę ze sportem, wielu marzy aby być w taki sposób wyróżnionym. Tobie się to udało

Skończyłem jako zawodnik, ale moja przygoda ze sportem się absolutnie nie kończy. Moja wędrówka trwa dalej i chyba do końca życia będzie mi towarzyszyć, być może nawet w różnych wydaniach. Może będą to nawet inne dyscypliny, bo od sportu jak mówiłem nie będę się w stanie nigdy oderwać. Zbyt głęboko jest we mnie.

Jak dziś z perspektywy czasu patrzysz na to co Cię spotkało? Pewnie taki bilans zysków i strat robiłeś juz sobie wiele razy?

Wiadomo, że jako młody chłopak mierzyłem bardzo wysoko. Chciałem zostać IMŚ, jeździć w Grand Prix i tych rzeczy akurat nie udało mi się zrealizować.  Ale jednak poziom, który utrzymywałem, był w stanie przez 25 lat utrzymać mnie w tej branży. A skończyłem tak naprawdę z powodu takiego, że nie było zapotrzebowania w Ekstralidze na kogoś mojego pokroju, a jazda poza moim macierzystym klubem z Gniezna w niższych ligach mnie już nie interesowała. Niemniej cała satysfakcja, przyjemność z treningów, z rywalizacji, ze zwycięstw, porażek to jest taka podróż, która albo daje satysfakcję i szczęście, albo nie. Trzeba to po prostu lubić, kochać i być wytrwałym i ja tak miałem. Cieszę się przede wszystkim, że w dobrym zdrowiu zakończyłem ściganie.

Na czym teraz chcesz się skupić w bliższej i dalszej przyszłości?

Badam sobie kilka wersji. Instruktorem sportu jestem od dość dawna, obecnie jestem też w trakcie licencji na trenera sportu żużlowego i kończę pisać pracę dyplomową i to jest jeden temat – trenerski – który jest mi bardzo bliski. Jednak skupiam się głownie na konstruowaniu silników, pomaganiu zawodnikom, czyli na takich sprzętowo-trenerskich tematach. Ale nie ukrywam, że podoba mi się edukowanie i komunikacja z zawodnikami.

Czyli Krzysztof Jabłoński jako trener drużyny żużlowej to realna opcja? 

Trudno mi powiedzieć. Być może będzie mi to pisane, ale na tą chwilę prowadzenie drużyny jako trener, czy menadżer wymaga ciągłego poświęcenia, a ja musiałbym się na to zdecydować konkretnie. WYbrałem na razie przygotowywanie silników i nie mogę na razie zostawić zawodników, którzy mi ufają od paru lat. Być może kiedyś to nastąpi, ale na razie pracuję w warsztacie i na tym się skupiam.

A historia pod tytułem „Start Gniezno”? Widzisz siebie w naszym klubie na pełnym etacie?

Ja nie paliłem za sobą mostów i wszystko jest możliwe. W tym roku zlecono mi przygotowanie gnieźnieńskich juniorów do sezonu pod względem kondycyjnym i to już wykonuję. Temat jest ciągle otwarty i nie mówię nie. 

A jak oceniasz to co dzieje się wokół klubu ostatnio? Transfery, klimat, perspektywy?

Obrany kierunek jest na pewno dobry. Może to nie będzie dobre, że wracam do starych, odgrzewanych kotletów, ale coś mi się podoba. Zauważyłem, że poziom kibicowania wzrósł, za tym także widzę większą świadomość sympatyków, którzy przychodzą na stadion. Widzą, że ciężka praca i zaangażowanie czasem dają efekty, a czasem przynoszą porażki. Mieliśmy świetny przykład półfinału z Ostrowem, gdzie o włos odpadliśmy z walki o finał. Ja za takie coś kiedyś musiałem opuszczać drużynę z Gniezna, chociaż miałem bardzo wysoką średnią jak na tamte czasy, bodaj 2,1 na bieg. I to mi się bardzo podoba, że teraz jest inaczej, jest lepiej. Tu jestem pozytywnie nastawiony, że zmierza to wszystko w dobrym kierunku, a musimy być po prostu cierpliwi i poczekać na swój czas. On mam nadzieję sie pojawi!

To jak oceniasz potencjał przyszłorocznej drużyny? WIem, że to bardzo niewygodne pytanie dla kogoś, kto w sporcie spędził tyle lat i wiele widział, ale pospekulować zawsze można.

Mnie interesują fakty i zawody na torze weryfikują totalnie wszystko. Ja zawsze jestem umiarkowanym optymistą, ale tonuję nadmierne oczekiwania. W sporcie jest tak, że wszystko może się wydarzyć i nie jest powiedziane, że pewniak do awansu ten awans uzyska. NIe muszę tego rozwijać, bo wszyscy pewnie domyślają się, co, lub kogo mam na myśli. 

Dziękuję za rozmowę i gratuluję raz jeszcze wyróżnienia

30 stycznia 2020 | 20:31

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *