W niedzielę MKS PR URBIS Gniezno pewnie pokonał drużynę TS MKS San Jarosław. Przeczytajcie, co po tym spotkaniu powiedzieli przedstawiciele obu ekip.
Łukasz Rybak (trener TS MKS San Jarosław): Zgadzam się, że druga połowa była lepsza. Na pewno o wyniku zadecydowały nasze błędy, których było mnóstwo. Gratuluję gospodarzom, przede wszystkim zwycięstwa. Bardzo gratuluję też organizacji meczu. Widać, że Gniezno czuje klimat piłki ręcznej. Ludzie chcą tutaj przychodzić. Takich klubów w Polsce nam potrzeba. Jestem bardzo mile zaskoczony organizacją. Co do meczu, na pewno liczba naszych błędów sprawiła, że padł taki wysoki wynik. Myślę, że gdybyśmy to ograniczyli, to moglibyśmy powalczyć o korzystniejszy rezultat.
Wiktoria Kostuch (zawodniczka TS MKS San Jarosław): Nie chodzi o indywidualności. Wydaje mi się, że ja też popełniłam zbyt dużo błędów technicznych. Jesteśmy drużyną i szkoda, że nie wykorzystujemy wszystkich stwarzanych sytuacji. Jestem zdania, że potrafimy wybronić piłkę, później idziemy do ataku pozycyjnego i po prostu jest za mało koncentracji z naszej strony, a za dużo błędów własnych. Z tego jest taki, a nie inny wynik. Zgadzam się z trenerem, że mogłyśmy przegrać zdecydowanie mniejszą liczbą bramek. Myślę, że ta długa podróż też dała po sobie znać. Za późno się obudziłyśmy i weszłyśmy w ten mecz. Ciężko było od początku biegać i wdrożyć się w rytm meczowy ze względu na tak długą podróż.
Joanna Sawicka (zawodniczka MKS PR URBIS Gniezno): Oczywiście, jesteśmy zadowolone i to bardzo. Na każdy mecz jest jedno założenie, czyli to, by na nasze konto trafiły kolejne trzy punkty. Od początku było widać, że bardzo spokojnie podeszłyśmy do meczu. Realizowałyśmy plan – mocna obrona i konsekwentnie w ataku.
Robert Popek (trener MKS PR URBIS Gniezno): Myślę, że wynik jest satysfakcjonujący, choć mogło być jeszcze zdecydowanie lepiej. W pierwszej połowie zepsuliśmy za dużo sytuacji. Gdybyśmy to wykorzystali, grałoby nam się jeszcze łatwiej. Na początku drugiej połowy u dziewczyn trochę spadła koncentracja. Na szczęście poukładaliśmy sobie grę. To troszkę wiązało się z tym, że przeciwnik zmienił obronę. W pierwszej połowie rywal grał obroną wysoką, a w drugiej zszedł niżej – na 6-0. Był taki moment, w którym dziewczyny nie do końca mogły sobie to ułożyć. Po naszym czasie było już zdecydowanie lepiej i poszło w miarę przyjemnie.
0 komentarzy