Piłka nożna

Mieszko - Ostrovia 5-1
Mieszko - Ostrów 3-2
Mieszko - Śrem 1-3

Żużel

Start - Unia 48-42
Unia - Start 51-38
Start - Kolejarz 53-37

Koszykówka

TS Basket - Konin 92-80
MKK - Zgierz 87-71
Gdańsk - MKK 86-75

Piłka ręczna

Szczypiorniak - Wrocław 31-22
Środa WLkp. - Szczypiorniak 31-33
MKS - Piotrcovia  34- 28

Futsal

KS - Białystok 1-1
Gdańsk - KS 7-5
Dragon - KS 9-2

R. Popek: „Na szczęście w końcówce oprzytomnieliśmy”

W sobotę piłkarki ręczne MKS PR URBIS Gniezno pokonały na własnym terenie MKS Karczew 30:22. Gospodynie prowadziły praktycznie przez cały mecz, choć w końcówce zaczęło się robić gorąco. Przeczytajcie, co po tym spotkaniu powiedział Robert Popek, naszych szczypiornistek.

Mateusz Domański, SportoweGniezno.pl: Pokonujecie drużynę MKS-u Karczew 30:22, ale w końcówce było gorąco. 

Robert Popek, trener MKS PR URBIS Gniezno: No właśnie. Troszeczkę dziwnie układał się ten mecz. W pierwszej połowie bardzo dobrze graliśmy w obronie. Mocno staliśmy. Do tego bardzo dobrze broniła bramka, bo na poziomie 50 procent. To dawało nam możliwość spokojniejszej gry w ataku. Niestety, w drugiej połowie – moim zdaniem – troszeczkę siadła nam koncentracja. Nie można w piłce ręcznej pozwolić na to, żeby spadła koncentracja. Nawet, jeśli prowadzi się dziesięcioma bramkami. Z powodu braku koncentracji momentalnie siada nam obrona w bramce i pojawiają się niewykorzystane stuprocentowe sytuacje. Tak naprawdę, to my podaliśmy rękę dziewczynom z Karczewa. One uwierzyły, że mogą powalczyć. Na szczęście w końcówce oprzytomnieliśmy i się odbiliśmy. Zostają u nas pewne trzy punkty.

Chyba kluczowy był ten czas na wasze żądanie pod koniec. Jeżeli dobrze słyszałem, to zapytał pan wówczas dziewczyny, czy chcą przegrać ten mecz. Może to nimi wstrząsnęło?

Wstrząsnęło czy nie wstrząsnęło. Mimo wszystko obrona funkcjonowała dobrze, ale zabrakło wyjścia na środku do rzucającej z lewego rozegrania. Ona zdobyła cztery bramki. Cały czas brakowało nam skutecznych obron bramkarek. Gdzieś ta piłka nam wpadała, czy to od słupka, czy od pleców. Brakowało szczęścia – żebyśmy się zderzyli. A w ataku nie szło. Tak się napędza ta cała karuzela. Nie idzie, nie idzie – przeciwniczki się napędzają. Na szczęście oprzytomnieliśmy. W końcu poszło kilka dobrych rzutów. Było widać, że wcześniej dziewczyny nie wierzyły na sto procent w zdobycie bramki. Jak się rzuca na 100%, to jest bramka, a jak się rzuca na 50%, to się kończy kontrą lub stratą.

Przeciwniczki was czymś zaskoczyły?

Zespół z Karczewa znamy z rozgrywek młodzieżowych. To są młode dziewczęta, które dopiero wchodzą w seniorską piłkę ręczną. Mniej więcej byliśmy przygotowani na ich grę. Mocno stoją w obronie. W ataku mają bardzo poukładaną grę, opartą na grze umownej. Ponadto dużo biegają. Troszeczkę nasze dziewczyny na początku zagapiły się przy strefie 4-2, którą nas próbowali zaskoczyć. Później już to poukładaliśmy. Tam jest potrzebna gra bez piłki i tego troszeczkę brakowało. Po chwili to opanowaliśmy. Kluczem powinna być obrona plus bramka. Troszczkę tam zabrakło. To jest dla nas nauczka na przyszłość. Trzeba pracować nad koncentracją, by cały czas ją utrzymywać.

Z karczewiankami zagraliście w starym obiekcie, ale rozumiem, że na kolejne mecze wracacie do nowej hali.

Tak, tak, oczywiście. Troszeczkę się baliśmy tego powrotu. Specjalnie w poniedziałek zrobiliśmy tutaj trening. Ta hala ma zupełnie inne gabaryty. Na początku było to widać przy rzutach na kontrę. Jest tutaj inne odniesienie. Tutaj są ściany, a tam ich nie ma. Było widać, że i bramkarka wyrzuciła piłkę, i zawodniczka z pola postąpiła tak samo. Trzeba się z tym obyć. Myślę, że to nie był nasz największy problem. Wrócił natomiast tak zwany kociołek. Tutaj publiczność jest bliżej i na pewno mocniej czuć jej oddech niż w nowej hali, aczkolwiek warunki, które tam panują, są nieporównywalne do tych…

03 listopada 2018 | 23:21

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *