WKS Owieczki to jedyny klub w naszym regionie, który wyszedł dobrze na… pandemii. Gdyby nie lockdown, dziś grałby w najniższej lidze. Lekcję zdołał jednak odrobić i dziś ma dużo wyższe miejsce w tabeli.
Kończy się powoli nasz cykl podsumowujący jesienne dokonania naszych drużyn piłkarskich w niższych ligach. W tym tygodniu zajrzeliśmy do Owieczek, gdzie grają popularne „Owce”.
Jeden z najmłodszych klubów w naszym powiecie, był rok temu o tej porze w niezwykle ciężkiej sytuacji. Drużyna złożona z młodych graczy z Owieczek, okolic Gniezna i Pobiedzisk, odniosła tylko jedno zwycięstwo i z trzema punktami na koncie zamykała tabelę Proton A klasy (gr.wielkopolska III). Gdyby nie pandemia i zakończenie sezonu po rundzie jesiennej, dziś zespół rywalizowałby o klasę niżej. Sprzyjające okoliczności wykorzystał jednak w 100%, bo tym razem błędu w przygotowaniach i na boisku już nie popełnił.
W zakończonej jesiennej kampanii, drużyna dowodzona przez nowego szkoleniowca Artura Borowiaka, zdobyła ponad 5 razy więcej punktów (14), plasując się na 9.miejscu w tabeli. Trzy zwycięstwa, pięć remisów i pięć porażek nie dają wprawdzie jeszcze pewności utrzymania, ale ich sytuacja jest diametralnie inna. Skąd ta przemiana, skoro drużyna praktycznie się nie zmieniła? – Gdy przejmowałem zespół, który wcześniej prowadził nasz prezes, widziałem, że jeszcze „siedzi” w nich poprzednia runda – mówi nam trener zespołu. – Kiepskie wyniki zawsze zostają na psychice i trzeba było to odbudować. Ale z każdym meczem chłopcy zaczęli wierzyć w swoje możliwości i po prostu mentalnie odżyli. Efekt moim zdaniem przyniosły inne treningi. Latem trenowaliśmy trzy razy w tygodniu, mieliśmy sporo taktyki, wszyscy przyznali, że byli zupełnie inaczej przygotowani do ligi. Ale moim zdaniem mogło być jeszcze lepiej, gdybyśmy np. tyle razy nie prowokowali sędziów do dyktowania rzutów karnych. Mamy jednak młodą drużynę, której ciągle brakuje doświadczenia, a niektórzy w życiu nie biegali po dużym boisku, bo grali do tej pory tylko na Orlikach
WKS poprawił więc niemal wszystko – defensywę, ofensywę i organizację gry. Ma szeroką kadrę, treningi cieszą się dużym zainteresowaniem, a klub nie ma żadnych zaległości finansowych, zdradza nam Mateusz Ciesliński, prezes WKS Owieczki – Prowadzimy taką politykę klubu, że nie wydajemy więcej niż mamy. Nie obiecujemy nikomu „złotych gór”, spięliśmy wszystko i na razie nie mamy żadnych problemów w tej materii. Mamy oczywiście spore problemy w pozyskaniu sponsorów szczególnie teraz. Każdy liczy każdy grosz, więc rozmowy z firmami nie są łatwe. A co do naszej gry, to miniona runda na pewno przejdzie do historii. Podobnie jak inni, tak i my mieliśmy dużo różnych problemów, a ostatnie mecze domowe graliśmy też na boiskach w Kłecku i Trzemesznie, co nam nie pomogło. Czekamy teraz co nam przyniesie przyszłość, jak będzie wyglądać liga.
Klub może być zadowolony, bo widocznie zmieniła się też ostatnio jego infrastruktura. Sfinalizowano remont ogrodzenia, dołożono 60 sztuk krzesełek, a kibice nie muszą już siedzieć chociażby na maskach samochodów. Klub stara się cały czas podnosić około-boiskowe standardy, cieszy się Mateusz Ciesliński. – Próbujemy co roku coś zrobić, składamy wnioski, aby wszystko było coraz ładniejsze. Pewien standard dla zawodników, kibiców, sędziów powinien być naszym zdaniem spełniony, nawet w tak niskiej klasie rozgrywkowej i my do tego dążymy. Szkoda, że nawet nie było jeszcze prawdziwego „chrztu” naszych inwestycji, bo kibice nie zostali wpuszczeni na obiekt. Oby niedługo się udało.
Tymczasem przed sezonem ligowym drużynę czeka kilka spotkań sparingowych. Najbliższym rywalem będzie 6 lutego KS Łopuchowo.
fot. Olga Grzechowiak
0 komentarzy