Za Lechitą Kłecko sezon podwójnie trudny. Nie tylko koronawirus utrudniał plany, ale i sportowo klub zderzył się z ligową ścianą. Młodym zespołym, który awansował o klasę wyżej, nie da się zdobywać hurtowo punktów i to już wszyscy w Kłecku wiedzą.
Różne być losy klubu z Kłecka. Awanse, spadki, świetne sezony i piłkarski niebyt na mapie przez długie trzy sezony. Klub potrafił wygrywać z poznańską Wartą, by później dostawać łomot od słabeuszy. Po ostatnich dobrych sezonach i kolejnych awansach, V liga na razie ma dla kłecczan za wysokie progi. Drużyna szoruje po dnie, zajmując w tej chwili w gr. Wielkopolskiej I przedostatnie, 17. miejsce. Dorobek to tylko 10 oczek i 2 wygrane mecze, oraz 4 remisy. Co jest tego przyczyną? – Wynik jest jaki jest, ale nie możemy oceniać jej negatywnie – mówi nam trener, Piotr Kubalewski. – Runda pokazała na jakim etapie teraz jesteśmy, i na jakim jest każdy z zawodników, więc czujemy niedosyt tylko z tego, że nie uzbieraliśmy ok. 8-10 punktów więcej. Była na to realna szansa i wtedy mówilibyśmy o zupełnie innej sytuacji w tabeli. Mnie najbardziej martwi liczba strzelonych bramek. To jest nasza pięta Achillesowa i aby mówić o utrzymaniu, musimy ten element poprawić. Sytuacji stwarzamy, ale brakuje nam trochę szczęścia, braku doświadczenia, trochę zimnej krwi, więc rywale to wykorzystują. Poza tym żaden z naszych zawodników nie grał na takim poziomie, więc to też jest przyczyna naszej słabej skuteczności. Staramy się stawiać na młodych i płacimy na razie taką cenę.
Problemem jest na pewno brak wzmocnień przed sezonem, po wywalczonym awansie. Przed rundą jesienną do zespołu doszło tylko dwóch młodych zawodników, a brakuje tych doświadczonych. – Doszli do nas 22-latek i 19-latek, więc to pokazuje, że o wzmocnieniach nie możemy raczej mówić. Pozostali to chłopacy, którzy niedawno grali jeszcze w A-klasie. To dla nich duży sprawdzian możliwości i mamy nadzieję, że za chwile to zaprocentuje. Potrzebujemy na dziś trzech ogranych zawodników, którzy będą potrafić kierować zespołem, a cała drużyna być nie może nie będzie tracić tylu „głupich” bramek. Wiem, że zarząd nad tym mocno pracuje w tej chwili. Na pewno łatwo skóry nie sprzedamy i nic na siłę nie będziemy robić. Mamy przykłady z naszego regionu, że próba walki o wyniki za wszelką cenę, może skończyć się przykrym upadkiem, dodaje trener Lechity.
Problemem klubu była w zakończonej rundzie przede wszystkim snajperska posucha. Drużyna legitymuje się najmniejszą liczbą strzelonych goli w całej grupie (10), odstając nawet od ostatniej drużyny, GLKS Wysoka. Tak nie może być, uważa prezes, Karol Grzechowiak. – Dla nas był to bardzo trudny sezon z uwagi na koronawirusa. Brakuje nam oczywiście kibiców, którzy dodają skrzydeł, dodają motywacji, ale mam nadzieję, że to już za nami i wszystko na wiosnę wróci do normy. Zakładalismy, że szybkie awanse, które do nas przyszły, zaskutkują w końcu zderzeniem się ze ścianą i coś takiego właśnie nadeszło. V liga to zupełnie inny poziom i to już wiemy. My dużych wzmocnień nie zrobiliśmy, bo nie było wiadomo co będzie w związku z epidemią, więc wchodząc do gry „starą ekipą” musiało czegoś zabraknąć. Trochę nas to przerosło, bo liczyliśmy na walkę nawet o 8-10 miejsce, chociaż wiele spotkań przegraliśmy 1 bramką. Więc jeśli poprawimy skuteczność, wierzę w to, że zaczniemy odbijać się od dna. Przed nami ambitny plan wyjścia z dołka, więc chcemy się wzmocnić – to na pewno. Transfery na razie są tajemnicą, ale na razie nie nie mogę oczywiście nic więcej zdradzić, poza tym, że one będą. Z taką informacją musimy na razie kibiców zostawić – kończy sternik z Kłecka.
Przed Lechitą piekielnie trudne zadanie na wiosnę, bo do bezpiecznej strefy brakuje kilkunastu punktów, a na dodatek nie wiadomo, która pozycja da utrzymanie. Nie wiadomo nawet ile drużyn spadnie z ligi. Wszystko zależeć będzie od tego, ile drużyn zostanie relegowanych z klasy wyżej. Realnie patrząc z grupy w której gra klub z Kłecka, spadek może dotknąć nawet 5-7 zespołów.
0 komentarzy