Piłka nożna

Mieszko - Huragan 1-1
Polonia Ch. - Mieszko 0-0
Mieszko - Wiara Lecha 2-2

Żużel

Start - Unia 48-42
Unia - Start 51-38
Start - Kolejarz 53-37

Koszykówka

AG Gdańsk - MKK 77-91
MKK - Basket Gorzów 108-82
Kruszwica - MKK 69-100

Piłka ręczna

MKS - FunFloor 31-31
Szczypiorniak - Grunwald II 29-29
MKS - Zagłębie 18-31

Futsal

Łowicz - KS 3-3
KS - Konin 4-2
Bojano - KS 9-2

Dawid Frąckowiak: „Tak, to chyba mój największy błąd w życiu”

Kto wie, czy dziś nie pracowałby w Ekstraklasie wraz z poznańską Wartą. Wybrał jednak sentymentalnie Mieszko, co dziś uważa za jeden wielki błąd. Z Dawidem Frąckowiakiem rozmawialiśmy tym razem o niespodziewanych sukcesach „Zielonych”, jego nietrafionych decyzjach i historii do której dziś już niechętnie wraca pt. Mieszko.

Historia poznańskiej Warty jest równie piękna, co zaskakująca. Jeszcze niedawno zespół rywalizował z Pelikanem Niechanowo w III lidze, ostatnie pięć lat to jednak rajd jakiego można pozazdrościć. W sezonie 2016/17 awans do II ligi, 2018/19 do pierwszej, ostatnim krokiem jest awans po barażach do Ekstraklasy. Podobnie jak 27 lat temu gdy byli w niej ostatni raz widziani, znów mówiło się o nich jako o pewnym spadkowiczu. Ale tylko krótko, bo klub szybko zamknął usta niedowiarkom. Warta na przekór statystykom, pokazała prawdziwy pazur i dziś jest rewelacją rozgrywek. Co ciekawe sukcesy mógł z drużyną świętować Dawid Frąckowiak, jednak gnieźnieńskiego dyrektora sportowego zgubiła pasja do lokalnego Mieszka. Gdyby nie sentyment do ukochanego klubu i obietnice bez pokrycia, popularny „Bako” mógł spełnić swoje wielkie marzenie.

Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl: Czy wysokie miejsce w tabeli Warty i tak dobra gra, jest dla ciebie niespodzianką?

Dawid Frąckowiak/były dyrektor sportowy Warty, obecnie Chojniczanki Chojnice: Na pewno. Przed sezonem Warta była wymieniania wśród mocnych kandydatów do spadku i niewielu dawało jej szanse.

Co zatem stało się w drużynie, z drużyną, że gra tak skutecznie?

To bardzo specyficzny klub na polskiej mapie. Klub, który nie funkcjonuje jak korporacja, a jest tam bardziej rodzinna atmosfera, przyjacielskie relacje i więź, która się tam tworzy jest wyjątkowa. Ma to wszystko wpływ, bo wzajemne zrozumienie i brak błahych nieporozumień, które często toczą od środka kluby, powodują świetny klimat. Ja pracując w tym klubie poznałem klimat i fundamentem funkcjonowania Warty są partnerskie relacje, a to ma przełożenie na wyniki. Doskonale wiem z własnego doświadczenia, że atmosfera jest absolutnie podstawą sukcesów i osiągania dobrych wyników. 

Co ciekawe trzon tego zespołu stanowią ci gracze, którzy niedawno biegali w III lidze

Polska piłka jest w pewnych obszarach absurdalna. Zawodnicy grający wiele lat w III lidze, mają doświadczenie mogą dobrze wkomponować się nawet w klub ekstraklasowy. Tutaj jest tego przykład. Wiadomo, że ważnym elementem jest choćby charakter graczy. Kieliba, Kiełb, Jakubowski, Lis, Janicki – to są zawodnicy, którzy w Warcie znają wszystkie kąty i ciągną ten wózek. A niedawno, gdy ja pracowałem w Pelikanie Niechanowo i walczyliśmy jak równy z równym z Wartą o awans  do II ligi (Pelikan przegrał awans tylko jedną bramką – przyp.aut.), oni decydowali o obliczu tej drużyny. To jest historia niespodziewana, bo myśleliśmy, że ci zawodnicy zakotwiczą na stałe już w III lidze, a wskoczyli na ekstraklasowy poziom. Nie przypuszczałem, że poradzą sobie jako jedna grupa ludzi w jednym klubie na najwyższym szczeblu, ale bardzo się cieszę, bo ten klub jest mi bliski i trzymam za nich mocno kciuki. 

Co sobie myślałeś jak Warta na 10 minut przed końcem prowadziła z Lechem?

Niesamowite to było, bo ja wiem, jak niektóre osoby podchodzą do rywalizacji z Lechem. Mówi się, że jest harmonia z Lechem, ale tak nie jest. Warta jest w cieniu Lecha i mogła ostatnio co najwyżej poszczycić się grą z rezerwami Lecha. Tak więc tacy warciarze z „krwi i kości” marzyli, aby udowodnić Lechowi, że ten klub jeszcze nie zginął. Okoliczności tej porażki bardzo ich bolały i ja wiem to doskonale. Tak się złożyło, że byliśmy w Grodzisku wraz z Chojnicznką na rozruchu przedmeczowym zaraz po derbach i rozmawialiśmy sporo o tym spotkaniu. Rozgoryczenie było ogromne, bo przecież „Zieloni” drugi raz w sezonie przegrali z Kolejorzem w doliczonym czasie gry.

Zmieńmy temat, ale zostańmy przy „rozgoryczeniu”. Czy takie uczucie towarzyszy tobie, gdy myślisz, że odszedłeś z Warty do Mieszka?

Pierwszy raz propozycja z Warty przyszła do mnie we wrześniu 2018 roku. Wtedy w trakcie rundy jesiennej pracując w Mieszku, odmówiłem, bo chciałem pomóc mieszkowcom. Była wtedy szansa na walkę o II ligę i marzyłem aby dopiąć tego. Propozycja została ponowiona na przełomie listopada i grudnia, na to zbiegła się deklaracja zarządu Mieszka, że nie ma pieniędzy na awans i nie chciałem dryfować, a mając propozycję z pierwszoligowego klubu, wybrałem Wartę. Początkowo mieliśmy zadanie utrzymania klubu, bo wcale nie było to takie pewne, ale znów wrócił temat mojego funkcjonowania w Gnieźnie, były wielkie obietnice i skończyło się jak już dobrze wiemy, bardzo źle. Dzisiaj przyznaję – kierowałem się sentymentem, a nie zdrowym rozsądkiem. Wychowałem się przy Strumykowej i dziś już nie chcę do tego wracać, ale zastanawiałem się kilkukrotnie nad tym, co zrobiłem. 

To twój największy zawodowy błąd?

Dziś już nie dałbym się zbałamucić żadnymi obietnicami. Stało się tak, a nie inaczej i bardzo tego żałuję. NIe chcę już rozpamiętywać, bo w obszarze sportowym podejmuję wiele decyzji, ale co mam powiedzieć? Na pewno w takich kategoriach to trzeba podsumować, bo powrót do Gniezna nie miał wtedy sensu i rozpatruję to w kategoriach wielkiej porażki. Dziś mam inne marzenia. Życzyłbym sobie i każdemu kibicowi, aby w Gnieźnie był tak funkcjonujący klub, jak w małych Chojnicach. Dwa bieguny.

Myślisz sobie, że gdyby nie ta decyzja, dziś byłbyś z Wartą w Ekstraklasie?

(śmiech) Zadawałem i zadaje sobie takie pytanie od czasu do czasu. Musimy sobie powiedzieć jasno. Gdybym ja był w Warcie, byłby to pewnie nieco inny klub, z innymi zawodnikami, może z innym pionem szkoleniowym. Każdy ma swój pomysł na prowadzenie drużyny i taki miał mój następca Robert Graf. Nie wiem, ciężko to określić, czy mój pomysł doprowadziłby Wartę do Ekstraklasy? Tego się nie dowiemy. Ja swój cel tam zrealizowałem, teraz są inne okoliczności. Na pewno swoją cegiełkę dołożyłem, że w kolejnym sezonie Warta walczyła o awans. (Dawid Frąckowiak pracując w Warcie ściągnął czterech zawodników w oknie zimowym. Dziś w Ekstraklasie gra jeden z nich. Michał Jakubowski – dop.aut.) 

Dziękuję za rozmowę 

09 marca 2021 | 19:19

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *