Armageddon pogodowy, który uderzył dziś w Gniezno, spowodował ogromne straty, także w infrastrukturze sportowej. Sprawdzamy po raz pierwszy, co działo się w głównych miejscach.
Nie sposób pisać, gdzie i co na razie dokładnie się wydarzyło, bo przypadków podtopień i zalań jest tyle, że trwa szacowanie szkód. Wiemy o kilku incydentach w mniejszych gnieźnieńskich halach sportowych, oraz o tym co mogło się stać, a na szczęście nie stało.
Cudem uratowano główną naszą halę – im. Mieczysława Łopatki. Z racji położenia w zaniżeniu terenu, była ona wyjątkowo narażona na skutki nawałnicy. Jak ustaliliśmy, udało się uchronić główną część obiektu, a tym samym nie doszło do zalania parkietu. – Było naprawdę blisko – relacjonuje nam Marek Lisiecki, wicedyrektor GOSiR. – Robiliśmy wiele, by woda nie wdarła się do środka i to nie udało się w 100%, ale najważniejsze, że nie spowodowała wielkich szkód. Gdyby zalany został parkiet, byłby dramat, na szczęście strażacy zrobili dobra robotę – słyszymy.
„Linię brzegową” za to miał Start Gniezno. Takiej wody nie było tu być może nigdy i dziś można było na teren stadionu tylko wpłynąć łodzią. Tutaj także mogą mówić o wielkim szczęściu, bo woda w niektórych miejscach miała ok. 50cm i zabrakło kilkunastu centymetrów, by przelała się do klubowych pomieszczeń. Niemniej tor dalej jest pod wodą, więc pod pewnym znakiem zapytania stoi zapewne środowy mecz. czasu jest jednak dalej sporo i przy pełnym słońcu, może uda się pojechać. – Na razie jest fatalnie – słyszymy z kolei od Radka Majewskiego, dyrektora Startu. – Walczymy na pełnych obrotach z wodą, której jest mnóstwo, tor jest cały pod wodą i nie wiem na razie co będzie dalej. Może za kilka godzin będziemy mądrzejsi – kończy.
Co jeszcze wydarzyło się w Gnieźnie w instruktorze sportowej? Zbieramy cały czas informacje, przekażemy je tak szybko, jak będzie to możliwe.
0 komentarzy