Na Strumykową wrócił po 18 latach i to na niego wielu kibiców czekało tego dnia, szczególnie tych najmłodszych. Szymon Pawłowski przyjechał do Gniezna razem z poznańską Wartą, by zagrać w minionym tygodniu towarzyski mecz. Nie mogliśmy przepuścić okazji, by nie porozmawiać z nim, głównie o przeszłości.
Jak błyskawicznie rozwinęła się kariera dziś 37-letniego ofensywnego pomocnika, najlepiej pokazują cyfry. Gdy w 2007 roku opuszczał Mieszko, w kierunku Zagłębia Lubin, według oficjalnych informacji, na konto gnieźnian wpłynęło 75 tysięcy euro. „Miedziowi” zrobili świetny interes sprowadzając utalentowanego młokosa, bo sami sprzedali go Lechowi Poznań za ponad milion euro! Jeśli prześledzimy dalej kwoty transferów, doskonale widać, że okres pomiędzy 2007-2013 rokiem, był szczytem kariery piłkarza.
To w tym okresie Pawłowski otrzymał powołanie do reprezentacji, zagrał w niej siedemnastokrotnie, strzelił dwie bramki, w sumie spędził na boisku z orzełkiem na piersi 536 minut. O tym, kto był największą gwiazdą rozegranego w minionym tygodniu towarzyskiego meczu Mieszko – Warta, z okazji 50-lecia gnieźnieńskiego klubu, nie trzeba było więc specjalnie nikogo dopytywać.
To na Szymona Pawłowskiego czekało najwięcej osób, to z nim najmłodsi piłkarze chcieli zrobić zdjęcie i ustawiali się po autograf. Były reprezentant Polski mimo to, znalazł chwilę, by zamienić z nami kilka słów.
Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl: Szymon, ile Ciebie tutaj w Gnieźnie nie było?
Szymon Pawłowski/Warta: Poczekaj niech pomyślę. Chyba coś około 17-18 lat. Jeśli dobrze pamiętam, ostatnio tutaj byłem w 2007 roku, gdy grałem w biało-niebieskiej koszulce
I jak się wraca na „stare śmieci”?
Na pewno przyjemnie. Spędziłem tutaj trzy sezony i są jeszcze w klubie ludzie, których ja pamiętam i z którymi grałem. Bardzo miło jest się spotkać po tak długim czasie i choć chwilę porozmawiać
Jakie zatem wspomnienia Tobie towarzyszą, kiedy myślisz o Mieszku? Mieliśmy przed chwilą sympatyczną uroczystość i mecz upamiętniający półwiecze powstania klubu
Na pewno było to dla mnie super przetarcie do piłki seniorskiej. Spotkałem wtedy tutaj dobrych piłkarzy, o różnej przeszłości, także takich, którzy grali w Ekstraklasie. Gdy grasz obok dobrze znanych nazwisk, nic lepszego nie może ciebie spotkać. Mieliśmy wtedy fajną drużynę, mam super wspomnienia z Pucharu Polski, gdy graliśmy z Górnikiem Zabrze i Śląskiem Wrocław. Była to dla mnie na pewno świetna nauka i taki życiowy kopniak w karierę
Z kim najlepiej się dogadywałeś w tamtej drużynie?
Było nas tutaj kilku chłopaków z Szamotuł, ale świetnie się rozumiałem z Darkiem Piechowiakiem, z Pawłem Iwanickim i jeszcze kilku, ale nie chcę nikogo pominąć
A kiedy myślisz o swojej karierze reprezentacyjnej, to co Tobie przychodzi na myśl? Miałeś swoje „pięć minut”
Nie żałuję niczego. Cieszę się z tego co udało mi się osiągnąć, mogło być coś więcej, mogło być mniej, życie trzeba brać takie jakie jest. Naprawdę cieszę się z tego co osiągnąłem, niedosyt zawsze pozostaje, bo to jest natura człowieka, ale ja cieszę się z tego co mam, a nie co mogłem mieć. Mam to szczęście, że jeszcze mogę grać, zdrowie jest, czego chcieć więcej?
Powrót na Strumykową raczej udany. Strzeliłeś dwa gole i robiłeś sporo „wiatru” w polu karnym. Ale nie o wynik oczywiście chodziło
Było fajnie, do tego trochę dramaturgii, gdy nie strzeliłem karnego, ale ogólnie super. Myślę, że kibice się ne nudzili, bo trochę bramek wpadło. Dla nas był to dobry trening, dla Mieszka pożyteczny sparing, wszyscy powinni być zadowoleni
Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego 70-tysięczne miasto nie może doczekać się klasowej drużyny jedenastu facetów kopiących piłkę?
Ciężko powiedzieć. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że chyba piłka nigdy nie była w Gnieźnie ulubioną dyscypliną i priorytetem miasta. Gdy ja tutaj byłem wydawało się, że coś może ruszyć i futbol może zacząć odgrywać większą rolę, ale widać skończyło się szybko. Z tego co wiem, byliśmy jedną z najlepszych drużyn w historii Mieszka, więc z jednej strony to cieszy, ale z drugiej takie miasto zasługuje na coś więcej. Pamietam, że grając tutaj na poziomie trzecioligowym b były rozmowy i zakusy, aby walczyć o ligę wyżej i to już by było coś. Później śledziłem poczynania innych jak odszedłem, Mieszko był chyba liderem na chwilę, ale wszystko rozpadło się. Musicie włodarzy miasta zapytać, to tam odbywają się najważniejsze rozmowy o piłce, w każdym mieście w Polsce
Dziękuję za rozmowę
0 komentarzy