Wicemistrzynie Polski stanęły dziś na drodze MKS-u Urbis. W Lublinie doszło do sensacji bo „Pszczoły” zremisowały w regulaminowym czasie, poległy dopiero w rzutach karnych.
Tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć, że gnieźnianki postawią się tak bardzo utytułowanej drużynie z Lublina. Medale i statystyki na szczęście nie grają, a parkiet dziś udowodnił, że czwarta pozycja MKS-u nie jest żadnym przypadkiem.
Gnieźnianki dobrze rozpoczęły starcie w Lublinie, bo do Nurskiej, która dwukrotnie znalazła drogę do siatki, dołączyły jej koleżanki i MKS niespodziewanie prowadził po 13.minutach 6-5. Był to „zimny prysznic” dla gospodyń, które wzięły się błyskawicznie do roboty i zrobiły to piekielnie skutecznie. W ciągu siedmiu minut rzuciły aż siedem bramek i trenerowi Popkowi nie pozostało nic innego jak przerwać tę niemoc czasem. Opłaciło się, bo gnieźnianki wygrały końcowe fragmenty pierwszej połowy 5-3 i do szatni zeszły z trzybramkowa stratą.
Dobrze zaczęła się także druga połowa, bo najpierw trafiła Lipok, a po chwili przed szansą na kontaktowego gola stanęła Nurska, jednak nie wykorzystała podyktowanego rzutu karnego. Zrobiła to za nią kilkadziesiąt sekund później Lipok, bo lublinianki nie mogły wstrzelić się w naszą bramkę. Gdy już jednak się przełamały, znów zaliczyły serię, która zakończyła się na pięciu trafieniach. FunFloor uciekł na sześć trafień i sytuacja się skomplikowała. Gnieźnianki nie składały mimo to broni, dwukrotnie trafiła Lipok, raz Nurska i tym razem to Edyta Majdzińska ratowała się czasem, bo przewaga stopniała do trzech goli. Nic to nie zmieniło, bo napędzone „Pszczoły” dalej były skuteczniejsze i kolejne bramki Widuch, Kuriaty i Lipok ponownie MKS tracił do rywalek tylko oczko. Wielka sensacja była o włos, gdy po dwóch trafieniach Hartman na tablicy pojawił się remis, a do końca trzy minuty.
Ostatnie sekundy były horrorem w stylu Hitchcocka. Lublin nie trafiał, MKS tracił piłkę, a do końca było coraz mniej czasu. Gdy na tablicy zostały sekundy, a w posiadaniu piłki były przyjezdne, czas wziął Robert Popek, MKS miał szansę na sprawienie największej sensacji tego sezonu, ale nie zdołał zadać decydującego ciosu. Po 60.minutach mieliśmy więc remis i o wszystkim zadecydowały rzuty karne! W nich minimalnie lepsze okazały się lublinianki
MKS FunFloor Lublin – MKS Urbis Gniezno 26-26 (15-12) k.3-2
MKS: Wdowiak, Gawlik – Achruk 6, M. Więckowska 5, Noga 3, Balsam 2, Tomczyk 2, Kovarova 2, Szynkaruk 2, Roszak 2, Płomińska 1, Posavec 1, D. Więckowska, Masna, Pastuszka. Kary: 14 min. Trener: Edyta Majdzińska
Gniezno: Hypka, Konieczna – Lipok 7, Hartman 6, Nurska 4, Szczepanik 4, Kuriata 2, Giszczyńska 1, Chojnacka 1, Widuch 1, Matysek, Łęgowska, Siwka. Kary: 8 min. Trener: Robert Popek
fot. Orlen Superliga
0 komentarzy