Oskar Fajfer po przeciętnym minionym sezonie, chce dać gorzowskiej Stali jeszcze więcej. Wie, że od tego sezonu może wiele zależeć w jego karierze. Jeśli nie poprawi swojego wyniku, będzie miał ostro pod górkę w Ekstralidze.
O 2024 roku wychowanek Startu Gniezno będzie chciał szybko zapomnieć. Po niezłym wejściu w tryby ekstraligowca z Gorzowa, miniony sezon był już dla niego krętą drogą, poprzecinaną kontuzjami, pechem i nerwowymi ruchami. W rozmowie z WP Sportowefakty.pl, mówi o swoich celach jasno. – Siedem, osiem punktów to jest absolutne minimum. Co mnie zadowoli? Zdobycie powyżej 10 punktów. Trzeba być realistą. W tym roku mnóstwo rzeczy popsuło mi średnią. Kontuzje, wypadki, próba ratowania tego wyniku po kontuzji, wracanie nie do końca wyleczonym. To wszystko gdzieś się odbijało, dlatego ta średnia też tak się różniła od debiutanckiego sezonu w roli seniora w Ekstralidze. Jestem spokojny o swoją postawę i wiem, że będę w stu procentach gotowy sprzętowo, mentalnie i zdrowotnie. Z dnia na dzień dokręcam śrubkę z ćwiczeniami. Wchodzimy coraz bardziej w intensywny tryb przygotowań.
Gnieźnianin ma więc przed sobą podwójnie trudne zadanie. Nie tylko na niego skierowane będą oczy kibiców, ale i na całą gorzowską Stal. O tym klubie najwięcej się mówi i pisze, w kontekście gigantycznych problemów finansowych. Jak podchodzi do tego Fajfer? – Takie coś może nas tylko umocnić. Czasami musi wybić bałagan, aby nastał porządek. Po burzy zawsze jest słońce. Wydaje mi się, że tak będzie i w tym przypadku. Jesteśmy w stałym kontakcie ze sztabem szkoleniowym, z działaczami, sponsorami, prezesem. Naprawdę wygląda to obiecująco i jestem spokojny o przyszłość swoją i Stali oraz o to, że idzie to w dobrym kierunku.
0 komentarzy