MKS zainkasował w końcu punkty na własnym parkiecie, jednak trener Robert Popek ma coraz większy ból głowy z kurczącą się ławką zawodniczek. Do grona kontuzjowanych dołączyła właśnie Nikola Szczepanik. Wiemy już co stało się zawodniczce.
Tak dużo minut, dawno nie dostały na parkiecie młode zawodniczki „drugiego rzutu” MKS-u. Schlabs, Tanaś, Wabińska i Bartkowiak często wybiegały z ławki, bo na trybunach zaroiło się dziś od kontuzjowanych zawodniczek. Matysek, Świerżewska, Głębocka i dwie bramkarki: Konieczna i Ruda – one wszystkie mogły co najwyżej dopingować swoje koleżanki. Do tego grona dołączy dobrze ostatnio dysponowana Nikola Szczepanik i jest to fatalna wiadomość dla sztabu szkoleniowego. Chyba, że jakimś cudem skończy się na strachu. Ale po kolei…
Była 33. minuta, gdy po rzucie Szczepanik pechowo upadła na bark i gdy przez dłuższą chwilę nie podnosiła się, wiadomo było, że na horyzoncie są problemy. Rozmawialiśmy po meczu z zawodniczką i na razie ona sama nie wie, na ile poważna jest kontuzja. – Na pewno wiem tyle, że wypadł mi bark, ale na szczęście wrócił na miejsce. Musimy to zdiagnozować, przede wszystkim czy nic nie stało się w środku. Wierzę, że to nic poważnego, ale na razie to taka nadzieja – skomentowała Szczepanik.
Fizjoterapeuta MKS ma więc pełne ręce roboty, tym bardziej, że kolejne mecze są kwestią godzin. W sobotę przy Sportowej dojdzie znów do starcia ligowego, tym razem z KPR Gminy Kobierzyce i będzie to znacznie trudniejsza przeprawa. Ten mecz w sobotę o 16.00.
0 komentarzy