W końcu do mieszkowej szatni zawitało doświadczenie. Są nowi gracze dobrze nam znani, jest jednak i pytanie – ile kosztowali? Czy klubowi nie grozi sytuacja, którą już przerabialiśmy w przeszłości?
Sezon transferowy z udziałem Mieszka już za nami i tym razem możemy go ocenić pozytywnie. Przynajmniej w teorii. Przyszli doświadczeni gracze, którzy mają dać jakość, ale i być wsparciem dla młodszej grupy. Tercet Bzdęga, Steinke i Radomski był jeszcze niedawno w sferze marzeń działaczy, jednak finalnie udało się ściągnąć wszystkich na Strumykową. Pozostaje więc pytanie – jakim kosztem się udało? Skąd biało-niebiescy działacze wzięli fundusze na graczy, którzy na pewno do najtańszych nie należą? – Była duża adrenalina w tym sezonie transferowym – przyznaje prezes Marek Lisiecki. – Chcieliśmy szybko znaleźć wartościowych piłkarzy, którzy od razu dołączą do kadry, bo mamy rekordowo krótki okres przygotowawczy (liga rusza 31 lipca – dop.aut.) A skąd środki? Nie odnaleźliśmy żyły złota. Pieniądze są z dwóch źródeł – dotacji samorządowej i od kilku sponsorów, którzy wyciągnęli do nas dłoń w trudnym momencie. Nie zwiększyliśmy swojego budżetu w jakiś nadzwyczajny sposób, a po prostu staramy się oglądać każdą złotówkę i najmądrzej jak się da, wydawać je.
Lisiecki przyznaje, że kluczem okazała się perspektywa stabilności dla każdego piłkarza. Wszystkie podpisane kontrakty nie są wirtualne, a realne. – Powiedziałem każdemu – możecie mieć w Mieszku trochę mniej niż gdzie indziej, ale to są pewne pieniądze. Staramy się być wiarygodni, a słychać o sytuacji w innych ośrodkach, które obiecują, a później jest problem z wypłatami i ogromne opóźnienia. Lepiej mieć tego „wróbla w garści”, bo chłopacy wiedzą, że zawsze 20-tego każdego miesiąca mają pieniądze na koncie.
Klub najdłużej walczył o Dawida Radomskiego, który trenował już z klubem, choć ten nie miał na niego wystarczających środków. Kompromis osiągnięto w ostatnim momencie. – Szukaliśmy rzeczywiście do końca mądrego kompromisu z zawodnikiem. Mieliśmy pewną kwotę do dyspozycji, początkowo nasze oczekiwania się rozjeżdżały, ale finalnie osiągnęliśmy wspólne stanowisko. Bardzo się cieszę, bo Dawid jest stąd i też rozumie naszą sytuację. Jestem mu wdzięczny – kończy sternik Mieszka.
0 komentarzy