Słabiutki Gryf Wejherowo i tak okazał się o klasę lepszym od Mieszka. W kolejnym meczu ligowym, gnieźnianie przegrali przy Strumykowej 0-4 z drużyną, która ostatni raz wygrała ponad miesiąc temu.
„Kiedy nie przerwać złej passy, jak w meczu z Mieszkiem?”, z takiego założenia zapewne wychodzili przed tym spotkaniem wejherowianie. Gryf przed dzisiejszym meczem notował fatalną serię pięciu ligowych porażek i wydawało się, że może to być dobry moment na przełamanie dla Mieszka. Wydawało się….
Który to już raz, biało-niebiescy zaczęli nieźle, wyglądali naprawdę solidnie w polu, stworzyli nawet dwie-trzy groźne sytuacje, by w kuriozalnych okolicznościach tracić bramki. Tak właśnie rozpoczął się dzisiejszy mecz. Po dobrych 20 minutach, wystarczył moment nieuwagi i totalna nonszalancja w polu karnym, by w niegroźnej sytuacji w 27 minucie Przemysław Trytko obrócił się i uderzył celnie obok lewego słupka. Tradycyjnie już bramka wprowadziła chaos w nasze poczynania i już po 180 sekundach mieliśmy 2-0. Ten sam gracz wbiegł w pole karne i z dośrodkowania zrobił użytek, strzelając głową.
W drugiej części mieliśmy jeszcze swoje szanse, ale znów fatalna skuteczność nie pozwoliła nam strzelić kontaktowej bramki. Trafiali za to goście. W 67 minucie swojego gola zaliczył Karol Baranowski, a na sześć minut przed końcem Nikodem Sroka ustalił wynik na 4-0 dla Gryfa. Więcej nic nie napiszemy, z szacunku dla młodych graczy.
Mieszko Gniezno – Gryf Wejherowo 0-4 (0-2)
0 komentarzy