Mieszko w końcu przerwał czarną passę porażek do zera i w kolejnym meczu na własnym boisku zremisował 1-1 z Flotą Świnoujście. Druga połowa była jedną z najlepszych w naszym wykonaniu w tym sezonie.
Zaczęło się niedobrze, bo Flota z impetem ruszyła na gnieźnian i Łukasz Benedykciński już po 10 minutach był solidnie rozgrzany w bramce. Strzały przyjezdnych nie były wprawdzie groźne, ale co rusz szły w światło bramki. Gnieźnianie w tym czasie głównie ograniczali się do kontrataków, z których niewiele wynikało, a wpadło do siatki coś, co nie powinno się w niej znaleźć. Konrad Prawucki strzelił z ponad 20 metrów płasko po ziemi, nasz goalkeeper w łatwy sposób dał się jednak pokonać i było 0-1. Goście ruszyli jeszcze do przodu, by podwyższyć rezultat, na szczęście kolejne ataki były już mniej skuteczne. My przebudziliśmy się dopiero w drugiej odsłonie i w końcu była to świetna połowa w wykonaniu naszej ekipy. Śmiało można powiedzieć, że było to najlepsze 45 minut Mieszka od wielu miesięcy, bo nie tylko zepchnęli rywala do defensywy, ale zagrali pewnie i skutecznie.
Nasi zauważyli przy okazji, że Flota zaczęła z każdą minutą tracić siły i potencjał, a Mieszko sukcesywnie budował pewność siebie. Było coraz więcej celnych podań, składnych akcji, w końcu chciało się patrzeć na ich rozsądne konstruowanie. Ambicja została nagrodzona w 69 minucie, gdy wszystko zaczęło się od akcji Dawida Piskuły. Ten na prawej stronie podholował piłkę w pobliże pola karnego, zagrał do Jakuba Hoffmanna, a napastnik biało-niebieskich zrobił to co powinien.
Można wprawdzie kręcić nosem, że nie udało się dodatkowo „przybić gwoździa” przyjezdnym, bo swoje szanse mieli jeszcze choćby Brylewski i Bogajewski, ale cieszyć musi wynik remisowy, który przerwał fatalną passę porażek do zera. Brawo!
Mieszko Gniezno – Flota Świnoujście 1-1 (0-1)
Bramka dla Mieszka: Hoffmann 69’
0 komentarzy