Już nie tylko na samą galę KSW spadły gromy po sobotnich wydarzeniach, ale dostało się i naszemu topowemu arbitrowi Łukaszowi Bosackiemu. Gnieźnianin według niektórych obserwatorów miał przymknąć oko na nieprawidłowe zachowanie w klatce „Pudziana”. Czy słusznie?
Mariusz Pudzianowski na KSW 59 miał zmierzyć się z Senegalczykiem Ousmane’em Dią, zwanym Bombardierem. Do pojedynku jednak nie doszło, bo na kilka godzin przed rozpoczęciem gali, federacja wydała oświadczenie, że rywal Pudziana miał atak wyrostka robaczkowego i został przewieziony do szpitala.
Kontrowersje nie dotyczą jednak tej sytuacji, a starcia z rywalem „last minute” byłego strongmana. Spostrzegawczy widzowie dostrzegli nieprzepisowe zachowanie u naszego zawodnika, gdy broniąc się przed atakiem Serba Nikoli Milanovica (ochroniarz Marcina Gortata), łapał się siatki. „Himalaje żenady. Pudzian mocniej trzymał się tej siatki niż bił Serba w parterze” – pisał na tweeterze Patryk Prokulski z TVP Sport. Według niego doszło do złamania przepisów, których nie zauważył Łukasz Bosacki. Równie krytyczny w stosunku do samej walki jest Maciej Turski z Kanału Sportowego. „To są jaja” – skomentował dosadnie. O błędzie pisze też kanadyjski dziennikarz Jason Hagholm. „Sędzia przeoczył ewidentne chwycenie się siatki, którym Pudzianowski uniknął obalenia”
Czy aby na pewno te pretensje są uzasadnione? Czy wypaczyło to wynik walki? A może popularnemu „Bosemu” dostało się rykoszetem po walce, której nie było jeszcze na karcie kilkanaście godzin wcześniej? Nasz eksportowy sędzia, tak chwalony na całym świecie nie zostawi tak tej sprawy i jak nam dziś przekazał: „Jutro skomentuje całe zajście”. Do sprawy zatem wrócimy.
fot. Polsat Sport
0 komentarzy