Piłka nożna

LKS. - Mieszko 1-2
Mieszko - Kotwica 2-0
Obra - Mieszko 2-1

Żużel

Stal - Start 57-32
Start - Stal 38-52
Start - Kolejarz 50-40

Koszykówka

MKK - GAK 92-80
MKK - Boruta 73-64
Tarnovia - MKK 82-67

Piłka ręczna

MKS - Lwów 28-21
MKS - Młyny 27-25
FunFloor - MKS 37-31

Futsal

Wenecja - KS 2-3
Red Devils - KS 7-1
KS - Team 3-1

To jest rok Andrzeja Hurysza! Fenomen na skalę kraju? (wywiad)

To był zdecydowanie jego rok. Andrzej Hurysz najpierw zgarnął złoto na Arnold Classic, złoto na Mistrzostwach Polski, na koniec wszedł na kulturystyczny TOP, zostając Mistrzem Świata Masters spełniając swoje wielkie marzenie. I nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że gnieźnianin zaczął rywalizację dwa lata temu, w wieku… 42 lat! W pierwszym tak obszernym wywiadzie opowiedział nam o drodze na szczyt, ogromnych wyrzeczeniach i kosztach bycia profesjonalnym kulturystą. 

Hubert Maciejewski/SportoweGniezno.pl: Zacznijmy od twojego niedawnego sukcesu i zdobyciu tytułu Mistrza Świata (więcej przeczytacie TUTAJ). Jechałeś na zawody z przekonaniem, że stać cię na dobry wynik, czy złoty medal jest mimo wszystko zaskoczeniem?

Andrzej Hurysz/kulturysta: Już od początku sezonu, który zacząłem na jesień wiedziałem, że moja forma jest dużo lepsza niż przed rokiem. Byłem na pierwszych zawodach Arnold Classic w Hiszpanii i już tam czułem się dobrze. Jeśli w swojej kategorii wzrostowej do 181cm potrafiłem wygrać w seniorskim gronie i do tego wystartowałem do 90kg zdobyłem brąz w „weteranach”, gdzie na skutek połączenia miałem wagę 75kg. Czułem więc, że forma jest poważna, ale nie czarujmy się – kulturystyka jest takim sportem, że na wynik zawsze składa się wiele elementów. Można ciężko pracować przez wiele tygodni, a w ostatnich kilku dniach, na skutek np. choroby, można zniweczyć całe plany. Trzeba mieć w tym wszystkim dużo szczęścia.  

A tak w ogóle, to bazuję na tym co mówi mój trener. On przygotowuje kilku czołowych zawodników i widzi kto jest na jakim etapie. Jeżeli mi mówi, że mam dobrą formę i rokuje, że może być na zawodach nieźle, to ja mu wierzę. Ale nas nie zapomnijmy ocenia kilkunastu sędziów i każdy ma inną wizję idealnej sylwetki. Są kryteria, ale nie czarujmy się – każdy patrzy łaskawym okiem na swojego reprezentanta. Ja mam satysfakcję, że na Mistrzostwach Świata nie było żadnego Polaka. Nie miałem swojego wsparcia w kimkolwiek, a wygrałem i tak z gigantyczną przewagą

Długo trwają takie przygotowania, by stanąć na scenie w mistrzowskich zawodach?

Bardzo długo. Przygotowania do sezonu jesiennego zacząłem w marcu. Na początku jest budowanie masy, aby w okresie „redukcyjnym” było co zbijać. Więc sezon jest podzielony na etapy. W Hiszpanii na koniec września musiałem mieć optymalną formę i trzeba ją utrzymywać. Aby zachować tzw. niski budżet kaloryczny, nie można sobie pozwolić na wiele rzeczy. Reżim, reżim i jeszcze raz reżim. Zero podjadania i same wyrzeczenia. Czasami aby nie zwariować, to wsadzam sobie do ust kawałek czegoś co lubię by possać, a później to wypluwam (śmiech)

Jak wyglądają ostatnie dni przed startem? 

Żeby wytłumaczyć pewne schematy muszę operować wieloma branżowymi terminami. Muszę np. zbijać za każdym razem wagę, do tego dochodzi redukcja węglowodanów. Gdy normalnie piję 3-4 litry płynów przez cały dzień, to ostatni tydzień wlewam w siebie nawet 8 litrów! Muszę nawadniać organizm, bo przy redukcji węglowodanów, tkanka tłuszczowa znika w oczach. Na sam koniec redukuje się spożywanie wody drastycznie, a tuż przed startem nie piję jej w ogóle. Chodzi generalnie o to, by wody pomiędzy skórą a mięśniami było minimalnie, aby był on wyeksponowany. Ostatni etap to już tzw. „ładowanie”, które polega na konsumowaniu juz samych węglowodanów, aby mięśnie wypełnić glikogenem. Najważniejsze są jednak 2 dni przed startem i świadomość aby nie przesadzić. Nie można za dużo zjeść, bo sylwetka i partie mięśniowe są „zamazane”, ale też nie można za mało zjeść, bo to wbrew pozorom też widać. To są takie detale, że dla kogoś może się to wydać dziwne. Ja swoją ostateczną formę widzę rano, kiedy wstaję przed zawodami. Wtedy już nie mam żadnego pola manewru. Jem skromne śniadanie i jadę na halę. Nie piję w ogóle od rana, aby być „wyschniętym” do maksimum.

Czyli dwa terminy pasujące najbardziej do tego opisu to – reżim i wyrzeczenia

Ja wstaję o 6 rano i godzina po godzinie wiem, co będę robił o danej porze. Muszę być perfekcyjnie zorganizowany, bo nadmienię, że nawet jestem „pod telefonem” z moim kucharzem z White Taste, który dba o moją dietę. Gdybym miał sam sobie gotować i jeszcze o tym myśleć, to bym w ogóle nie miał czasu na sen. Posiłki muszą być odpowiednio zważone, mięso przygotowane, nie ma mowy o żadnej improwizacji. Nie chcę nikogo krytykować, ale taki piłkarz, czy koszykarz po meczu zje pizze, czy batona i to nie zrobi mu żadnej różnicy. U mnie to absolutnie nie przejdzie, jeśli jestem na tzw. diecie rotacyjnej. Tutaj chodzi, nie tylko o to by być uczciwym wobec siebie, ale aby być lojalnym wobec trenera. Jeśli on układa mi dietę, to nie mam zamiaru go oszukiwać. Jeśli mam zaplanowane co rano zajęcia cardio, to muszą one być. Takie są reguły tego sportu. Nie wiem, czy jakiś sport ma takie restrykcje dietetyczne. Trening to zupełnie coś innego, ale żywienie wygląda tak, że jem jeden posiłek i spoglądam na zegarek, kiedy będę musiał usiąść do kolejnego niemal co do minuty. Mam tak nakręcony metabolizm, że inaczej się nie da.

W odróżnieniu od twoich kolegów „po fachu” – Marka Olejniczaka, Szymona Kulińskiego, późno zacząłeś przygodę ze sceną

Marek to ikona i startuje od wieku juniora. Szymon też zaczął wcześnie mając 23 lata. Ja mam dokładnie 20 więcej. Dlaczego tak późno? Ćwiczę bardzo długo, ale nigdy nie podchodziłem do tego profesjonalnie. Robiłem to typowo dla siebie i dla dobrego samopoczucia. Chciałem korzystać z życia, później była rodzina, interesy i chciałem mieć na wszystko czas. Jeśli się decydujesz na kulturystykę, to ona wypełnia tobie wiekszą część dnia. Albo się godzisz na wyrzeczenia, albo jest zwykła zabawa. A jeśli jest zabawa, to nie ma sportu. Ja chciałem w sumie wyjść na scenę tylko na „debiuty” aby się sprawdzić z innymi. Miało się na zawodach we Wrocławiu skończyć, a tak naprawdę się zaczęło (Hurysz zajął wtedy 3.miejsce – dop.aut.) Na pewno jestem ewenementem, że w wieku 42 lat zachciało mi się rywalizacji, ale przez to tak sobie myślę, mogę być przykładem dla innych, że w każdym wieku można zacząć odnosić sukcesy

Mając trzech tak utytułowanych zawodników, zakładam, że Gniezno wyrobiło sobie mocną markę na kulturystycznej mapie Polski.

Tak, zdecydowanie. Jesteśmy rozpoznawalni, bo widzę to choćby po mediach społecznościowych ile osób mnie „obserwuje” i jak szybko te liczby rosną. Będąc na zgrupowaniach kadry, inni widzą, że nasze miasto jest mocne w tej dyscyplinie i ma talenty młode jak Szymon i starsze jak ja, czy Marek. Możemy być naprawdę dumni, porównując się do dużych miast jak np. Poznań, gdzie wcale nie ma wielu zawodników odnoszących sukcesy.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia? Myślisz o kolejnych wyzwaniach?

Właśnie nie. Raczej będę w przyszłym roku odpoczywał. Chcę dopilnować własnego biznesu, poświęcić czas rodzinie. Moje przygotowania torpedują wszystko, a jeśli dodam do tego, że zostałem znów świeżo upieczonym tatą córeczki (zawodnik ma w sumie czwórkę potomstwa – dop.aut.), to chcę poświęcić wszystkim swój czas. W styczniu podejmę ostateczne decyzje, bo jakieś przymiarki sa wprawdzie, by może gdzieś się pokazać, ale to się znów wiąże z ciężkimi przygotowaniami, a ja jestem delikatnie przemęczony. Chcę odpocząć fizycznie i psychicznie, a przede wszystkim złapać luz i zgłodnieć przed następnymi wyzwaniami.

Czy droga jest w tej chwili kulturystyka w takiej formule, jaką ty uprawiasz?

Jest to na pewno sport niewdzięczny. Jestem wprawdzie reprezentantem kraju i coś z tego tytułu mi się należy, ale ogólnie to wszystko jest bardzo kosztowne. Miesięcznie jeśli miałbym podsumować moje wydatki, to potrzebuję coś około 4 tysiące złotych. Moja dieta jest bardzo urozmaicona. Nie jem samych kurczaków, a dużo wołowiny, mięsa indyczego, czy ryb. To są produkty drogie, jem sześć razy dziennie, do tego dochodzi cała suplementacja, probiotyki, witaminy. Wyniki nie są w wielu przypadkach adekwatne do tego co trzeba wydać, by stanąć na podium. 

Dziękuję za rozmowę

Dziękuję, a korzystając z okazji chciałbym złożyć wszystkim najlepsze życzenia świąteczne.

25 grudnia 2018 | 17:02

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *