Jeszcze niedawno o takim występie w Toruniu, Stella mogła tylko pomarzyć. Pomorzanin co roku był murowanym faworytem i wygrywał pewnie, jednak ten mecz był zupełnie inny. Gnieźnianie zagrali „najlepszy mecz w historii”, a dobry wynik zabrał im pech w na… 4 sekundy przed końcem.
Można zagrać wybitny mecz i przegrać? Można. Stella nie była wczoraj gorsza od utytułowanego Pomorzanina, a i tak musiała zejść z boiska z niczym. Wybroniła sześć krótkich rogów, ten ostatni na 4 (!) sekundy przed końcem już nie była w stanie. Trafienie Rutkowskiego było jak knockdown w starciu bokserów. Mateusz Poltaszewski mówi wprost: „Zagraliśmy najlepszy mecz w historii Stelli”. – Jest bardzo duży niedosyt, to tak delikatnie ujmując. Mecz wyglądał bardzo dobrze z naszej strony, byliśmy taktycznie dobrze przygotowani i generalnie na pewno nie gorsi od gospodarzy. Jeden błąd w końcówce zadecydował, już mieliśmy piłkę na kiju, mogliśmy lepiej wyprowadzić, trudno. W szatni rozmawialiśmy na spokojnie o tym co się stało i stwierdziliśmy, że to był może nawet najlepszy mecz w historii Stelli. Byliśmy konsekwentni, mocni w obronie, Toruń oprócz rogów nie stworzył sobie żadnej wielkiej sytuacji. Myślę, że Pomorzanin trochę nas zlekceważył, licząc, że Stella przyjedzie, pogra a punkty i tak zostaną. Pokazaliśmy wielki charakter i z tego jestem dumny. Ale sport niestety bywa brutalny – kończy grający trener Stelli.
0 komentarzy