– Mega boli, nie będę ukrywał – mówił tuż po przegranej batalii o Superligę w rzutach karnych, Jakub Stranz, trener Startu 1954. Gnieźnianie mogą już liczyć na cud w starciu z Grunwaldem.
Gdy przegrywasz, zawsze pozostaje niedosyt, gdy przegrywasz po karnych, pozostaje wielki ból. Start 1954 był w ten weekend bardzo bliski awansu do halowej Superligi.
W finale gnieźnianie zremisowali w regulaminowym czasie z drugą drużyną Pomorzanina, by w serii karnych zagrywek ulec rywalom. Trener Startu, Jakub Stranz miał spore pretensje do poziomu sędziowania. – Na moje zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić tego dnia. Nie chcę zrzucać wszystkiego na sędziów, ale nie było to najlepsze spotkanie w ich wykonaniu. My przygotowujemy się kilka miesięcy do tak ważnych spotkań, chłopacy poświęcają swój czas na treningach, więc sędziowie tez powinni się trochę poświęcić i doszkolić na kursach. Jestem zniesmaczony tą sytuacją, ale już nic nie zmienimy. A co do gry chłopaków, to miałem obawy, czy wytrzymają presję. Mamy wielu młodych graczy, którzy bardzo się starali. Zostaje nam teraz walka w barażu i musimy być dobrej myśli – zakończył J.Stranz.
0 komentarzy