Potwornie rozczarowane po ostatniej syrenie środowego meczu były szczypiornistki Piotrcovii. Ich trenerka mówi o ogromnym wkładzie kibiców w zwycięstwo żółto-czarnych.
O kolejnym meczu z udziałem „Pszczół” powiedzieliśmy i napisaliśmy już niemal wszystko. Fantastyczne zawody znów okraszone zostały dramaturgią, miały bohaterki pierwszego i drugiego planu. A także bohaterów na trybunach. Trenerka Piotrcovii w rozmowie z nami nie kryła rozgoryczenia, bo zwycięstwo miała na wyciagnięcie ręki przez 45.minut. – Na pewno jesteśmy bardzo niezadowolone – mówiła Agata Cecotka. – Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na naszą porażkę, ale też uczulałam dziewczyny, że Gniezno się nie położy przed nami. To jest zespół bardzo walczący u siebie, a dodatkowo są niesione dopingiem fantastycznych kibiców. Co się podziało? Na analizę przyjdzie czas, ale na pewno mieliśmy duży kłopot z trafianiem, bo niesamowite zawody zagrała bramkarka. Dodatkowo zaczęła u nas szwankować obrona, a jak już nieźle to wyglądało, to nie zbieraliśmy piłek, a one niemal wszystkie wracały do gospodyń. Po przerwie widziałam, że gnieźnianki wyszły do gry „nagrzane” na odrabianie, a jak im się pozwoli nakręcić, to się napędza. Uczulałam na to szczególnie i tak jak dobrze zrealizowaliśmy początek, tak w drugiej połowie było słabo. Marne to pocieszenie, że przegrałyśmy po fajnej walce, bo wracamy z niczym do domu.
Wielkie wrażenie na przyjezdnych, zrobiła tradycyjnie atmosfera w hali im. Mieczysława Łopatki. Trenerka Piotrcovii nie ma wątpliwości, że kibice mieli duży wkład na zwycięstwo MKS-u. – Atmosfera w tej hali jest zawsze fantastyczna, podobnie jak kibice. Nawet gdy w 1.połowie wam nie szło, nie zwiesili głów, tylko dalej starali się dopingować. To jest absolutnie ósmy zawodnik na boisku i my to też wiedziałyśmy – zakończyła Cecotka.
0 komentarzy