Kacper Gomólski zanotował dziś bardzo dobry występ, jednak spotkanie zakończył nie w pełni sił. Upadek w ostatnim wyścigu zostawił ślad po meczu, choć nie jest to nic poważnego.
Kolejny raz niemiłosiernie poobijany, jednak mimo to, zaliczył bardzo dobry występ. Kacper Gomólski miał powody do zadowolenia, bo jego 12 punktów, przyczyniło się w dużym stopniu do wygranej Startu. Na koniec zawodów, wszyscy na stadionie na moment wstrzymali oddech, bo w 15. wyścigu, Kacper zaliczył kolejny w tym sezonie groźny wypadek. – Jest wszystko OK, nie mogę wprawdzie ruszyć szyją, ale taki jest speedway. Poobijany jestem solidnie, ale żyję – usłyszeliśmy.
Gnieźnianin w końcu też odczarował ostatni bieg, który w tym sezonie nie wychodził mu, pomimo dobrej jazdy w całych zawodach. Na motocyklu Tima Sorensena, przyjechał wraz ze Zbyszkiem Sucheckim na 5-1. – Tak, w końcu, bo już się śmialiśmy, że przekroczyłem „dychę”, która była zaczarowana. W końcu też odczarowałem 15.bieg i biegi nominowane, także jest mały, ale jednak plus.
Początek zawodów nie był udany w wykonaniu Startu, który co chwilę tracił nieznacznie do gości. Jak dodaje Kacper Gomólski, starał się on mobilizować kolegów w parkingu i przywoływał sytuację z ostatniego meczu z Rzeszowem. – Po pierwszej kolejce powiedziałem chłopakom, że wprawdzie przegrywamy, ale w ostatnim meczu to my prowadziliśmy i skończyliśmy z niczym. Mówiłem cały czas, że nic nie jest straconego i jest szansa wrócić do meczu – zakończył.
0 komentarzy