Ten, kto mówi, że Start odpuścił półfinał w Ostrowie Wielkopolskim, powinien udać się do specjalisty. Uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że ostrowianie byli po prostu bardziej kompletni. Nie da się wywalczyć awansu w 2,5 zawodnika.
Trzeba też podkreślić, że wśród czerwono-czarnych było widać naprawdę dużą mobilizację. Po spotkaniu każdy przeżywał porażkę na swój sposób. Menedżer Rafael Wojciechowski, człowiek, który wylewa hektolitry potu dla gnieźnieńskiego speedwaya, wyglądał na załamanego. Aż łamał mu się głos ze smutku. Adrian Gała topił się natomiast w łzach. Ale co zrobić. Raz idzie pięknie, by innym razem dopadł kryzys.
– Bardzo mi zależało na finale. Chciałem progresu, chciałem finału, niestety, nie udało się. Być może będziemy walczyć o to w przyszłym roku – mówił tuż po spotkaniu w Ostrowie Wielkopolskim Rafael Wojciechowski (cały wywiad w wersji wideo niebawem).
Smutku nie krył też Kevin Fajfer. – Szkoda. Najbardziej boli to, że przegraliśmy jednym punktem. Mieliśmy dużo pecha. Ja pojechałem fatalnie. To koniec sezonu. Jeżeli chodzi o silniki, to jeden zatarł mi się na młodzieżówce. Dzisiaj „w ciemno” wzięliśmy jednostkę po serwisie. To nie jechało. Zabrakło też moich punktów – stwierdził.
Ze swojej postawy nie mógł być zadowolony Adrian Gała, ale i Mirosław Jabłoński pojechał poniżej oczekiwań. Obydwaj zainkasowali jedynie po trzy punkty. – To bardzo mało. Starałem się, jak mogłem, ale nic nie wychodziło. Nie mogłem spasować tej fury. Tak wyszło. Spodziewaliśmy się takiego toru. Nie chcę się niczym tłumaczyć. Zmieniałem zębatki, jednak nic mi nie wychodziło. Starałem się, jak mogłem. Jechałem po najszybszych ścieżkach. Nic nie żarło. Może niepotrzebnie zacząłem zmieniać po pierwszym biegu. Teraz to już mądry Polak po szkodzie – oceniał młodszy z braci Jabłońskich.
Najskuteczniejszymi ogniwami czerwono-czarnych w rewanżowych derbach byli Oliver Berntzon i Oskar Fajfer, ale także i im przydarzył się kryzys w najważniejszej – ostatniej odsłonie dnia. Jurica Pavlic natomiast lepsze biegi przeplatał słabszymi. Trochę boli, że przegraliśmy jednym punktem. Nie można jednak zwalać winy na ostatni bieg. Trzeba było to zrobić wcześniej. Ostrowianie bardzo mocno się postawili. Było po nas widać, że daliśmy z siebie wszystko. Przynajmniej w moim przypadku, trudno było tutaj punktować co bieg, bo tor mocno się zmieniał. Szacunek dla każdego z zawodników, bo każdy dał z siebie całą energię. Szkoda, ale jest, jak jest – podsumował Chorwat.
Po meczu w ostrowskim parku maszyn unosiła się radość miejscowych, której towarzyszył duży smutek przyjezdnych. Finał był na wyciągnięcie ręki…
0 komentarzy