Adam Konieczny był dziś niczym profesor dający instrukcje swoim kolegom jak grać, by wygrać nawet w trudnych okolicznościach. Dowodził tak skutecznie, że skończył mecz z dwoma golami, ratując skórę mieszkowcom w meczu z outsiderem ligowej tabeli. Biało-niebiescy ograli ostatecznie Wierzycę Pelplin 2-1, na kolana jednak (znów) swoją grą nie powalili. Jakimś wytłumaczeniem może być fakt, że kadra Mieszka skurczyła się ostatnio niemal o połowę (!), z uwagi na kontuzje aż 11 graczy.
Jest przełamanie, jednak gra nadal daleka jest od ideału. Wydawało się, że pojedynek z przedostatnią Wierzycą (a w zasadzie ostatnią, bo wycofała się z rozgrywek Wda Świecie) będzie w końcu meczem, gdy gnieźnianie zagrają z polotem, to znów z niepewnością czekaliśmy do ostatniego gwizdka.
Dziś naczelnym ratownikiem był Adam Konieczny, który na całe szczęście wrócił do składu i pokazał jak z zimną krwią wykorzystywać błędy rywali. Gdyby nie jego skuteczność, w Gnieźnie mogło dojść do megasensacji.
Goście mimo mizernego dorobku punktowego w tabeli, mieli bowiem ochotę na wymianę ciosów i kilkukrotnie wyprowadzali je niezwykle groźnie. Wynik otworzyli jednak gospodarze. Najpierw Mikołaj Panowicz w 12 minucie trafił do siatki ze spalonego, jednak 10 minut później udanie obsłużył w polu karnym Adama Koniecznego, który huknął nie do obrony pod poprzeczką i było 1-0. Goście mogli szybko odrobić straty, jednak potężne uderzenie Mateusza Kaczmarka w 30 minucie trafiło w słupek, a piłka szczęśliwie wróciła w ręce Wiktora Beśki. Wierzyca wyrównania doczekała się tuż po przerwie.
W 50 minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego spadło na głowę Radosława Reglińskiego, a ten precyzyjnie podał do stojącego metr przed linią bramkową Patryka Regulskiego. Przyjezdni wyraźnie się ożywili, lecz uciszył ich po raz kolejny Konieczny. W zamieszaniu w polu karnym zachował najwięcej zimnej krwi i mimo asysty kilku obrońców, wpakował piłkę do siatki rywali (sytuacja na zdj.)
Gra mogłaby być dużo spokojniejsza i wynik bardziej komfortowy, gdyby nie strzelecka indolencja chociażby M.Panowicza. Zawodnik dwukrotnie dostawał piłkę jak „na tacy” w polu karnym i gdyby tylko nie celował w obłoki, spokojnie piłka znalazłaby się między słupkami Wierzycy. Jeszcze jedną świetną sytuację mieliśmy w 85 minucie, jednak uderzenie głową Mateusza Ławniczaka z najwyższym trudem przeniósł nad poprzeczką Arkadiusz Moczadło.
Biało-niebiescy dowieźli skromne zwycięstwo do końca, ale o formie drużyny najlepiej świadczy krótkie stwierdzenie, jakie usłyszeliśmy od Adama Koniecznego. Snajper Mieszka przeprosił nas, że nie udzieli na razie wywiadu, bo musi poważnie porozmawiać z kolegami w szatni.
Mieszko Gniezno – Wierzyca Pelplin 2-1 (1-0)
Adam Konieczny 23’, 59’ – Patryk Regulski 50’
0 komentarzy