Nieprawdopodobny mecz zaliczyli dziś gnieźnianie w finale CS Superligi. Na własnym torze rozgromili aktualnego mistrza Polski 92-66 i są o mały kroczek od złotego medalu. Jak tłumaczyli się z porażki rywale?
– Nie wiemy co się z nami stało. Nie chcę na gorąco rozmawiać o tym meczu, musimy go w spokoju przeanalizować – rzucił krótko po dzisiejszym meczu Dawid Bas, lider Śląska. Jego drużyna doznała dziś klęski w Gnieźnie, przegrywając najwyższą w sezonie różnicą punktów. Śląsk był tłem ekipy z sezonu zasadniczego, a nakręcony Orzeł wypunktował go bezlitośnie. Broniący tytułu świętochowiczanne przyjechali tutaj nie po najmniejszy wymiar kary, a po wygraną, powiedział nam dużo bardziej rozmowny Igor Orłowski. – Tak, chcieliśmy ten mecz wygrać. Przecież wygraliśmy do tej pory wszystko co się dało i chcieliśmy nie psuć tego rekordu. Inną opcją była minimalna przegrana, ale my tutaj dostaliśmy baty. Nie spodziewaliśmy się tego. Ten tor jest inny od naszego i za mało jeździmy na takich obiektach. Gospodarze pojechali fantastycznie, to im trzeba oddać, ale przed nami jeszcze jeden mecz.
Gnieźnianie są już dosłownie o włos od wywalczenia tytułu po 19 latach. Jeśli w rewanżu zachowają chłodne głowy, włos im z pewnością z nich nie spadnie. Śląsk jak przyznaje Orłowski, mimo wszystko tanio skóry nie sprzeda. – Przed rokiem pokazaliśmy jak jesteśmy mocni u siebie i liczę na powtórkę. Oby tylko rewanż był w przyjacielskiej atmosferze – kończy zawodnik Śląska.
0 komentarzy