W zeszłym sezonie obrona Mieszka była dziurawa jak słynny ser z przysłowia. Problem wydaje się został zażegnany, bo Mieszko w drugim meczu zagrał w tyle na zero. Doświadczenie w zespole już zdaje egzamin.

Tym kto „czyści” tą część boiska jest m.in Michał Steinke. Doświadczony defensor dał ogromne wsparcie całemu blokowi drużyny, bo biało-niebiescy nawet grając w dziesięciu nie dali się złamać. Nie ukrywa, że jest zadowolony z dotychczasowych efektów, choć niektórym potrzebne jest wiadro z lodem. – Cieszy kolejny mecz na zero – mówi nam filar obrony gnieźnian. – W końcu zaczęliśmy też strzelać bramki, więc są powody do radości. Ale za chwilę już o tym zapominamy i w poniedziałek wracamy do treningu, aby nie był to pojedynczy taki występ. Szkoda oczywiście tych niepotrzebnych kartek, bo widać u chłopaków „gorące głowy”. Potrafiliśmy jednak strzelić bramkę grając w osłabieniu więc to jest budujące. Niektórym trzeba teraz włożyć głowę do zimnego lodu i jedziemy dalej. 

Cztery punkty na starcie rozgrywek są niezłym prognostykiem, bo przecież na boisko wybiegła niemal cała nowa jedenastka. Mają tak niewiele wspólnych zajęć, że wszystko co najlepsze ma przyjść później. – Mieliśmy jeden sparing i półtora tygodnia wspólnych zajęć. Co to jest? Ważne, że ci młodzi chłopacy o których tyle się niedawno mówiło umieją grać w piłkę, a potrzeba jeszcze trochę doświadczenia i wiary w siebie. Widać, że wielu ma niezły talent żeby za chwilę grać nawet w wyższej lidze – kończy Steinke.