W Mieszku ruszają powoli transferowe przymiarki. Jak ustaliliśmy, klub negocjuje z kilkoma zawodnikami i rozważa wypożyczenia, bądź transfery definitywne.

Przy Strumykowej mają świadomość, że brak jakichkolwiek transferowych ruchów oznaczać będzie jedno – totalną katastrofę na wiosnę. Ta wprawdzie już miała miejsce na jesień, ale kiedy piłka jest ciągle w grze, a punktów na boisku będzie leżeć mnóstwo, teoretycznie wszystkie jest możliwe. Tym bardziej, że jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, w kilku ośrodkach, z którymi mieszkowcom przyjdzie walczyć o utrzymanie po nowym roku, jest niezwykle nerwowo. Drastyczne cięcia miejskich dotacji w conajmniej dwóch klubach, już skutkują dużą podażą na transferowym rynku. Teoretycznie więc wybierać będzie w czym, o ile będzie za co. 

W Mieszku już mają oferty na stole i klub jak się dowiedzieliśmy rozpoczął rozmowy z ośmioma graczami. Z jednym jest już niemal dogadany, jednak szczegółów nikt nie chce zdradzać. Jeśli dojdzie do transferów, mają to być realne wzmocnienia, a nie jedynie uzupełnienia składu. – Mamy już ustalone warunki współpracy z jednym piłkarzem i jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to ogłosimy ciekawe nazwisko. Z resztą rozmowy są mniej, lub bardziej zaawansowane – mówi nam prezes biało-niebieskich, Marek Lisiecki.

Wszystko ma przyspieszyć za około dwa tygodnie. Wtedy Mieszko chce już mieć wykrystalizowaną kadrę, by przygotowywać się na wiosenną batalię. Gracze, którzy są na celowniku działaczy ze Strumykowej, to głównie piłkarze z innych ośrodków trzecioligowych.