W sobotę na gnieźnieńskim torze odbyła się pierwsza runda tegorocznego cyklu Tauron SEC. Z dziką kartą w tych zawodach wystartował Adrian Gała. Wychowanek Startu Gniezno ukończył rywalizację z dorobkiem pięciu punktów, co sprawiło, że w klasyfikacji końcowej zajął trzynaste miejsce.
Po zawodach gnieźnianin przyznał, że do zmagań przystąpił nie w pełni sił. – Byłem bardzo osłabiony. W piątek dopadła mnie ostra grypa, którą chyba przywiozłem z Danii. Miałem 39 stopni – gorączkę, jeszcze w piątek. W sobotę rano już nawet nie mierzyłem, bo wolałem nie wiedzieć. Dlatego teraz marzę o łóżku, kołderce i ciepłej herbacie – mówił „Henioo”.
Gała zauważył również, że nawierzchnia przygotowana na inaugurację SEC różniła się od tej, która jest w Gnieźnie podczas rozgrywek ligowych. – Tor różnił się od tego, co mamy na lidze. Nawet, kiedy spojrzymy na czasy, to można zauważyć, że były lepsze o 2,5 sekundy jak na zawodach ligowych. Tor był inny, więc przez cały turniej szukaliśmy ustawień. Nie zganiam jednak na sprzęt. Nie byłem sobą, byłem osłabiony. Przez najbliższe dni nie chcę wychodzić z domu, by się wyleczyć. W środę mam mecz w Szwecji – dodał.
Niektórzy być może doszukiwali się podtekstów, jeżeli chodzi o sposób przygotowania toru. W zawodach jechali przecież m.in. Robert Lambert i Andreas Jonsson, którzy wkrótce przyjadą do Gniezna ze Speed Car Motorem Lublin. – Nikt nie jest głupi. Oni potrafią patrzeć na tor i wyciągać wnioski. Nie wiem, dlaczego tak było. Nie chcę w to wnikać. Fajne zawody. Cieszę się, że mogłem w nich wystartować. Fajna przygoda. Będę dążył do tego, by występować w nich regularnie – podkreślił Gała.
Zawodnik Car Gwarant Startu Gniezno w trakcie sobotniego turnieju pokonywał m.in. Antonio Lindbaecka czy Kaia Huckenbecka, którzy zakończyli zmagania na podium. Reprezentant czerwono-czarnych dobrze wszedł w zawody, inkasując na początek trzy punkty, ale później już tak kolorowo nie było. Trzykrotnie mijał linię mety na ostatnim miejscu, a zapunktować zdołał dopiero w swoim ostatnim starcie, kiedy to wywalczył dwa „oczka”. – Wstydu nie było, ale szału też nie. Wiem nad czym mam pracować. To jest ważne, by po każdych zawodach wyciągać zarówno pozytywne, jak i negatywne wnioski – podsumował Adrian Gała.
Wkrótce druga część rozmowy z Adrianem Gałą, w której ponownie odniesie się do sytuacji z Andrzejem Lebiediewem podczas meczu ligowego.
0 komentarzy